Powycierałyśmy wszystkie kurze, poomiatałyśmy kąty.
Wypiłyśmy latte z cynamonem.
Za oknem 20 stopni, pochmurnie, acz nie deszczowo i prawie bezwietrznie.
Pomalowałam paznokcie "jesiennym" lakierem.
Rozważam jeszcze rozłożenie innego obrusa. Bardziej jesiennego. Ale to może 1 września.
1 września mąż ma urodziny.
Prezent "dojdzie" dokładnie tego dnia, kurier ma "obsuwę", ale damy radę.
Myślami jestem przy wszystkich 1 wrześniach spędzonych w szkołach, a to jako uczennica, a to jako nauczycielka. Miłe to są wspomnienia.
Dziecko już czwarty raz zacznie naukę 1 października, ale mnie zawsze wrzesień będzie się kojarzył z nowym rokiem. Znacznie bardziej, niż styczeń:)
Przede mną ulubione 8 miesięcy.
Pięknie.
Szkoda tylko, że po ataku nie mogę się pozbierać. Mózg w wacie, a ręce niesprawne za bardzo. Głównie lewa na szczęście. Czytać mogę, ale słuchać nie. Ulubione audiobooki, słuchowiska i podcasty muszą poczekać.
Przeurocza znajoma Podcasterka przesłała mi nagraną przez siebie bajkę. "To Ci pomoże wypchnąć mózg z waty". Pomogło. Trochę, ale pomogło.
Teraz czekam na to, żeby się lepiej poczuć:)
Ale i tak nie narzekam.