23 sierpnia 2022

41. Jestem zmęczona

 Jestem bardzo zmęczona. To było jak dla mnie mocno ciężkie lato.
1.Licencjat Dziecka. Jak wiecie, Dziecko moje ma wiele zalet, ale ma też wady, w tym taką naprawdę denerwującą, polegającą na odkładaniu wszystkiego. I o licencjacie przypomniała sobie w początkach czerwca, co ją tak sparaliżowało, że przez tydzień nie dała rady nawet jednego słowa napisać. Po czym, dwa tygodnie przed terminem oddania prac, zaczęła pisać. Stres maksymalny. Szukałam jej w necie źródeł i też się denerwowałam, przy czym starałam się ją wspierać. Udało się. Tylko, że:
2. W piątek dostała "zielone światło" na drukowanie pracy, a w sobotę był ślub i wesele mojego chrzestnego Dziecka. Pojechałyśmy tam wymęczone, ale wszystko się udało. Tyle, że moje rodzone Dziecko było tak "padnięte", że żadna zabawa jej nie wciągnęła.
3. Dziecko cum lauda obroniło pracę (okazało się, że to najlepsza praca na roku, ha!) i zaczęło panikować, czy dostanie się na studia magisterskie na uniwersytecie. Dziecko jest panikarą po mnie, niestety, więc rozkręciło imponującą imprezę. Dostało się z palcem w nosie (wybaczcie kolokwializm), ale co przeżyłyśmy, to nasze. 
4. A. postanowił kupić działkę nad jeziorem. Uwielbiam tego faceta, ale czasem mam dość jego pomysłów. Zrobiła się z tego telenowela brazylijska, a wymarzonego efektu nie będzie. Ale OK, w ostateczności jest to porządna lokata kapitału, co w dobie inflacji nie jest bez znaczenia. Nie ma o co kopii kruszyć.
5. Wśród tych wydarzeń zostałam rencistką i okazało się, że muszę się naprawdę wziąć na swoje zdrowie. Ech.
6. Wojna. Staram się dystansować, jak tylko się da, ale łatwo nie jest. Bezsilność poraża.
7. Jej Długość... Może i chodziła na czterech łapach, ale była członkiem rodziny. Ulga, że już nie cierpi, miesza się z tęsknotą. Nigdy więcej żadnego psa. (Śmierć kota zdecydowanie mniej mnie dotknęła).
8. Przez cały ten czas toczy się historia mojej dobrej znajomej. Jej mąż koniecznie chce rozwodu z powodów absolutnie kosmicznych (nie mogę wdawać się w szczegóły, ale nie chodzi o jakąś panią)
9. Pogoda. Od półtora tygodnia chodzę, jak zombie. Przespałabym całą dobę (leki), na nic nie mam siły, siedzę przy wiatraczku/klimakonwektorze i ledwie oddycham. Niby dziś są tylko 24 stopnie, ale powietrze ciężkie, wiatr nie wieje, więc wydaje się, że jest o wiele więcej. Moje ciśnienie szaleje.

Dobrze, wypłakałam się (nie lubię Wam marudzić, ale czasem trzeba).
Idzie wrzesień. Upałów nie będzie, a Dziecko ma jeszcze miesiąc wakacji.
Uwielbiam każdy miesiąc od września do kwietnia włącznie. Mam czas na odpoczynek.

20 komentarzy:

  1. Na odpoczynek i leczenie. I LECZENIE, moja droga. Osobiście Cię będę rozliczała. Faktycznie miałaś ciężkie lato (mam wrażenie, że i tak nie opisałaś wszystkiego). Ja z kolei histeryzuję z powodu początku roku szkolnego. Już za tydzień rada ped. później rozpoczęcie roku i... w połowie września zapominam o tym, że były jakieś wakacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałam wszystkiego, bo aż wstyd tak ciągle marudzić:) Wiem, że muszę się podleczyć, oj wiem. Będę Ci bardzo wdzięczna za rozliczanie. Ja bardzo lubiłam początek roku szkolnego:) Właściwie już po 15.VIII. musiałam być w szkole (układałam plan, oczywiście nie sama). Przygotowywałam salę, przeglądałam dziennik i karty ucznia. I było fajnie, póki była "stara" dyrekcja... Na resztę opuszczę zasłonę miłosierdzia...

      Usuń
  2. Szczerze Ci współczuję. My w tym roku bez wyjazdu, urlop miałam całe dwa tygodnie, jeszcze zresztą mam kilka dni, to odkładam. Dobrze, że dziewczyny wyjeżdżały. Wszystko jest strasznie drogie. A za chwilę szkoła, też nie tania, chociaż podobno darmowa. Dla Ciebie zresztą zawsze koniec wakacji był nie stresujący, nawet jak pracowałaś w szkole. Jej Długości szkoda, świetnie wiem, że nie chcesz innego psa. Lecz się, odpoczywaj i nie zapominaj o blogu :) K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jako nauczycielka lubiłam początek roku. Źle funkcjonowałam w trybie dwóch miesięcy wakacji, dwóch tygodni ferii zimowych, przerw świątecznych itd. z bardzo ograniczonymi możliwościami wzięcia np. pięciu dni wolnych na przykład w październiku czy marcu, bo tak. Wiem, że wszystko strasznie drożeje, nie wiem natomiast jak długo jeszcze. Wczoraj Dziecko zrobiło zakupy. Przyniosło jedną, średnio ciężką torbę. Wydało 170 zł. No comment.

      Usuń
  3. OK, ja wszystko rozumiem i współczuję serio. Tylko powiedz mi, co jest stresującego w zakupie działki nad jeziorem? Przecież to fajna rzecz. W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nabycie działki samo w sobie nie jest stresujące, chociaż dla mnie działka, to raczej koszmarek, niż przyjemność. Stresujące jest podejście A. do tej działki.

      Usuń
    2. Nie wiem nie znam się, zarobiony jestem, ale nadal nie kumam.

      Usuń
    3. Jesteś zarobiony. I mój A. też jest zarobiony. A jeśli ktoś jest pracoholikiem, to nie kupuje działki, tylko idzie do lekarza/terapeuty. On uważa, że na działce się zrelaksuje, odpręży i wyłączy komórkę. Otóż nie, jeśli ktoś nie potrafi wyłączyć komórki w domu (odbiera kilkanaście połączeń będąc już teoretycznie po pracy, a wraca późno), ten nie wyłączy ich i na działce. Jeśli Cię boli ząb, a wyjedziesz nad morze - niewiele zyskasz. Ząb będzie nadal bolał.

      Usuń
  4. Powiem Ci szczerze; też jestem zmęczona. czym? chyba niczego nie robieniem. Ucieka dzień za dniem; a ja daremnie czekam na...wenę do działania. Chyba psychika siada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psychika siada, owszem. Mnie siada od 2006 r. I to też niezupełnie, bo w 2006 r. uznałam, że sobie nie dam rady sama i poszłam po raz pierwszy do lekarza psychiatry. Do dziś chodzę, choć do innego. Znam to uczucie: wieczorem planuję czego to ja nie zrobię następnego dnia, a następny dzień przecieka mi przez palce, denerwuję się, planuję, że kolejnego dnia i tak da capo.
      Mnie jeszcze wykańczają upały. Może Ciebie też. Moje serce i ciśnienie szaleją przy takich pogodach. Klima, wiatraczek, a ja ledwie oddycham. Wrześniu, przybądź:)

      Usuń
  5. oj powiem ci ze ja tez jestem bardzo zmeczona. tym razem pobyt w szpitalu byl koszmarny, a przeciez zwykle po 2-3 dniach zaczynalo byc normalnie. moze to te nasze chorubska nas tak mecza? przepraszam za to, jak pisze, wylalam sok na klawiature i kilka klawiszy slabo dziala, to je oszczedzam.
    maya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, napoje plus klawiatura to zawsze niebezpieczne połączenie:) Ja mam wrażenie, że przez całe lato, wręcz od maja był wyjątkowo niekorzystny biometr. Albo 17 stopni, albo 30. A nawet jak 25, to powietrze duszne, wilgotne i burzowe. Nasze choroby lubią to, my nie.

      Usuń
    2. nie wiem napewno, ale mozesz mie racje. pogoda jest straszna pod kazdym wzgledem, to prawda. jednego dnia 21 stopni a 2-go 36 - sama to zanotowalam. duszno i parno to tez prawda. ty sie ciesz, ze mieszkasz w domku i ze masz ta klime. u nas 9 pietro. blokowisko. mieszkanie male. wiatraczek tylko rozgania gorace powietrze. koszmar maja

      Usuń
    3. To prawda, w blokach jest jeszcze trudniej. A nie wszędzie da się założyć klimatyzację. Z kolei duży klimatyzator nie za bardzo mieści się w niedużym mieszkaniu. Bardzo Ci współczuję.

      Usuń
  6. Strasznie dziwnie wygląda u Ciebie normalna czcionka xD. Niewesoło to wygląda. Odpoczywaj i lecz się! Lecz się, mówię po dobroci, póki co xD. I powiedz mi, co jest takiego strasznego w zakupie działki? Coś trefnego Wam się trafiło, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest taka zupełnie normalna, nie przesadzaj:) Będę się leczyła, bo się boję Dziecka, Ciebie i naszej Lady:) Jak napisałam wyżej, w zakupie działki straszne jest podejście A. Nie, nic trefnego, wszystko OK, przynajmniej od strony prawnej.

      Usuń
    2. I słusznie się nas boisz ;) A co takiego strasznego jest w podejściu Twego chłopa do tej działki? Normalnie, ten punkt jest, jak u Hitchcocka. Najpierw trzęsienie ziemi, a potem jeszcze więcej się dzieje ;)

      Usuń
    3. Może trochę tak:) Jak pisałam, A. jest pracoholikiem, problem staje się poważny. Ale żeby sobie pomóc musi chcieć się leczyć. A on uważa, że działka rozwiąże jego problemy. Nie rozwiąże. Może nawet nie mieć czasu na nią jeździć, bo to ponad sto kilometrów. Ale nic nie mówię, bo nawet jeśli nie będzie jeździł, to ziemia będzie sobie spokojnie leżała i pewnie nabierała ceny. To ponad dwieście metrów ładnie zalesionej i przylegającej bezpośrednio do jeziora ziemi.

      Usuń
    4. Poczytałam i teraz rozumiem. Może się to skończyć frustracją męża, że nie ma czasu na działkę. Może być jeszcze gorzej, niż jest.

      Usuń