25 stycznia 2024

63 - To już "lekka" przesada.

Dziecko miało świetne WDŻ w gimnazjum. O antykoncepcji mówiła pani biolog i wiedziała, o czym mówi. Bezlitośnie obnażała wszystkie wady każdej metody i obiektywnie prezentowała zalety. (Co prawda NMPR nazwała "antykoncepcją", co na pewno zanegowałby Kościół, ja jednak uznałam, że jak zwał, tak zwał, ważne, że o nich mówi. I to obiektywnie.) Dziewczyny w wieku ok. 15 lat dowiadywały się, że seks to nie tylko przyjemność, że to odpowiedzialność, że każdy stosunek seksualny może doprowadzić do poczęcia dziecka, bo metody antykoncepcji są coraz lepsze, ale stuprocentowo działa jedynie słynna szklanka wody. 
Osobiście też z Dzieckiem rozmawiałam na te tematy i podkreślałam genialny cytat z Chmielewskiej: "Stracić cnotę to jest sztuka na raz i nie należy marnować jedynej okazji w życiu, byle jak, byle kiedy i z byle kim". 
I cytowałam moją koleżanką ze studiów, która po raz pierwszy "uprawiała seks" (bo o miłości to mowy być nie mogło) w wieku piętnastu lat z dość losowo wybranym starszym partnerem: "Pierwszy raz bez miłości ryje Ci psychikę, nawet, jak później robisz to tylko z miłości". 
Już wiecie, o czym chcę napisać, prawda? Chociaż nie wiem, czy chcę... Nigdy nie poruszałam tak delikatnych tematów publicznie.
Jestem jednak mamą i właśnie próbuję sobie wyobrazić moje Dziecko, które mając lat piętnaście tak byle gdzie i z byle kim i biegnie po tabletkę "dzień po" a ja żyję w błogiej nieświadomości. Dziecko też za młode, by pojąć, jaka krzywda jej się stała. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Naprawdę nie potrafię. I to nie dlatego, że moje Dziecko było pod tym względem (też) zaopiekowane, zaprowadzone do ginekologa, żeby wiedziała, że to nic strasznego, że to normalna i konieczna opieka lekarska, zostało poinstruowane o antykoncepcji. I o szóstym przykazaniu, tak przy okazji:) 
Dlatego, że to jest niewyobrażalne.
Nie jestem matką stulecia, ani nawet matką miesiąca. Jestem po prostu zwykłą, prostą mamą, kochającą swoje dziecko. Jak prawie wszystkie mamy.
I zastanawiam się, czym kieruje się obecny premier. Ma córkę. Córka miała kiedyś piętnaście lat. I nic mu nie świta? Albo świta mu, że z jakiegoś powodu dla piętnastolatki antykoncepcja to rzecz najważniejsza i ta pigułka to artykuł pierwszej pomocy? Przecież nastolatki przechodzą burzę hormonów, będą się cieszyły z takiej możliwości i chrupały to, jak cukierki. Miałam w domu bardzo odpowiedzialną piętnastolatkę, ale mimo to, wiem, że nie myślała wówczas jak osoba dorosła. I choć wyglądała dorośle, to czasami zachowywała się, jak dziecko. Bo takie jest prawo piętnastolatek. A jak im to zryje psychikę, to nawet nie chcę myśleć. I zrujnuje zdrowie na starcie. Każda antykoncepcja prędzej, czy później prowadzi do niepłodności. Tylko, co innego, kiedy ją stosuje dorosła kobieta, która ma już dzieci, co innego, kiedy ją się stosuje leczniczo, bo tak też bywa, a co innego, jak się ją stosuje od piętnastego roku życia. A później, oczywiście, in vitro, a jak coś pójdzie nie tak - aborcja. I da capo...
Takie tabletki nie są neutralne dla organizmu. Zwłaszcza dla dorastającego, obciążonego dorastaniem organizmu. 
Tak, ja wiem, że i tak nastolatki to kupują. W Internecie (przetestowałam) na co najmniej trzech medycznych portalach można kupić receptę na pigułkę. (Na jednym zapytali mnie, czy jestem pełnoletnia, na pozostałych nawet o to nie. Może poznali po głosie.) Wiem też, że są kobiety, które jeżdżą w różne miejsce na aborcję na życzenie. 
Ale prawo nie powinno mówić, że to jest dobre. Prawo nie powinno pomagać obywatelowi wtedy, kiedy on chce sobie wyrządzić krzywdę. 
Ale rządzą teraz nami źli ludzie. Po prostu źli, pozbawieni empatii, chciwi i kompletnie niezainteresowani dobrem Polski i Polaków.
I tak, to też jest wina PiS. I prezydenta.
I nie, nie twierdzę, że w PiS każdemu aureola nad głową świeci, bo nie. Nie świeci. Nikomu. Mimo tego, rządy PiS były o niebo lepsze. Bo im zależało na Polsce. I Polakach. Nie łamali Konstytucji. Liczyli się z prawem. Bywali nieudolni, bywali niekompetentni, mylili się, ale panopticum wielkiego trzynastego jest dla mnie jakie "zylion" okrążeń za rządem Mateusza Morawieckiego. A dystans zwiększa się z każdą sekundą.
***
Na koniec uśmiechnijmy się. Mimo wszystko:

https://twitter.com/KatarzynaPawlak/status/1750236794841354656

10 stycznia 2024

62. Gorzko... (plus update)

GUSTAW mi się znowu zbuntował. Kiedy poinformowałam męża, że czeka go znowu wyprawa do serwisu, odmówił. Tam się płaci 300 zł. za samo zostawienie ekspresu, a jak dojdzie naprawa to i do 1000 może dobić, a ekspres wciąż stary i coraz starszy. Po krótkiej bitwie na argumenty wygrałam i kupiliśmy niedrogi ekspres (niedrogi, jak na automatyczny, bo nie kosztował 500 zł. A ja już byłam gotowa kupić kolbowy za 500, tylko mąż powiedział, że to bez sensu. Nie wyjawił, czemu, ale niech mu będzie). I tak od wczoraj mamy Bazylego. Bazyli robi kawę niczym rasowy ekspres przemysłowy z Orlenu, ale na razie nie mogę się z nim dogadać. Ale kiedyś tam osiągniemy consensus, Dziecko już się z nim dogaduje.
Teoretycznie Bazio nadal parzy nektar i ambrozję, zamiast kawy, w praktyce czuję raczej gorycz i napój mi staje kością w gardle.
Kiedy piłyśmy pierwszą kawę z Bazylego, była jeszcze niedemokratyczna Polska. Kiedy piłyśmy drugą, już Białoruś. Dziś nic mi nie smakuje. Kawa, herbata, chleb - wszystko gorzkie. (I jeszcze pani kardiolog na mnie nakrzyczała, że za bardzo się przejmuję, a mam się nie przejmować w ogóle. To zalecenie w zaistniałej sytuacji wydało mi się tak absurdalne, że się zaczęłam śmiać, a pani doktor ze mną. Trochę gorzki był ten śmiech, nawet trochę bardziej, niż trochę, ale jednak śmiech. A jakie gorzkie lekarstwo dostałam do kompletu!).
Teraz to już nie wiem, śmiać się, czy płakać. Ktoś porównał rządy wielkiego trzynastego do stanu wojennego. Guzik. W stanie wojennym byliśmy silni jednością, mieliśmy wsparcie krajów zachodnich i świat był inny.
Dziś jesteśmy podzieleni i coraz bardziej okopujemy się każdy na swojej pozycji. Kraje zachodnie z lekka zdziczały, cywilizacja się chwieje, a UE zrobi wszystko, żeby nas nie było. De facto, bo de iure możemy nawet nadal nazywać się Rzeczpospolitą Polską.
Aha, miałam się nie denerwować...
Jak na ironię (a może nie?) dziś kolejny dziesiąty. Chyba najtragiczniejsza miesięcznica po październiku 2015-go roku.
Trudno. Może trzeba spaść na samo dno, żeby się odbić.
Gorzko mi bardzo. Zobaczę, jak teraz kawa, może ją posłodzę...

***
Słuchajcie, ja już zdążyłam podać niektórym osobom cenę Bazylego Kropsa, a teraz patrzę i oczom nie wierzę. Cena jest wyższa od tej, za którą go nabyliśmy, o 1.200 zł. Owszem, kupowaliśmy w promocji noworocznej, ale mi się wydawało, że kupujemy taniej o 100-150 zł, a nie o prawie 10 razy tyle. Wcześniejsza najtańsza cena była 100 zł. wyższa od tej, którą my zapłaciliśmy. W tej chwili to nie jest tani ekspres i nie jest w moim odczuciu wart tej nowej ceny. Będę z ciekawości monitorowała, co dalej.