Właśnie sobie przypomniałem, że przecież kupowaliśmu Ci kwiay na dzień matki. To były czasy. Najlepsze zawsze było to że w żaden sposób nie moglabyś być naszą biologiczną mama;) W
Szkoda, że tak rzadko bywasz i piszesz. Dzień Matki to jedno z najpiękniejszych świąt; mam dwie Matki; duchową [Maryję] i ziemską [już śp.]. pozdrawiam serdecznie :)
Moja mama też nie żyje, ale nasze relacje nigdy nie były dobre, najwyżej poprawne. Zazdroszczę Wam dobrych wspomnień:) Ja miałam dobrą więź z mamą męża i to ona mi się nasuwa jako pierwsza we wspomnieniach. Modlę się za obie, bo już niczego więcej nie mogę zrobić. Oczywiście, Matka w niebie jest moją Mamą, ale ostatnio coś mi mocno przeszkadza w relacji z Panem Bogiem, mam kolejne doświadczenie pustyni. Od dwudziestego października do ubiegłego tygodnia byłam z naprawdę małymi przerwami chora, byłam też w szpitalu, nie było lekko. Ale jest lepiej i tego się trzymam. Moje Dziecko zawsze pamięta, moje chrzestne Dziecko pamięta i nawet część byłych wychowanków, głównie z jednej klasy, ale nie tylko. Mam nadzieję, że może będę częściej:)
Piszesz; " coś mi mocno przeszkadza w relacji z Panem Bogiem, mam kolejne doświadczenie pustyni. ..." Spoko! to chwilowe trudności duchowe. Skoro byłaś w szpitalu i tak długo chorujesz, to tym bardziej Jezus jest z Tobą; jeśli nawet Jego obecności nie czujesz, to ON przy Tobie czuwa; pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego samopoczucia; Basia
Oczywiście, masz rację i ja to na poziomie intelektualnym rozumiem. Jednak na poziomie emocjonalnym jest mi bardzo ciężko. Wiem też, oczywiście, że wiara nie może opierać się na emocjach i moja się nie opiera, bo już dawno bym odeszła z Kościoła. Jednak człowiek jest istotą emocjonalną (mniej, czy bardziej, ja bardziej) i dlatego to jest takie trudne...
Wiem jakie to trudne; mój tułaczy los płata mi różne figle; odejść z Kościoła łatwo, trudniej potem powrócić; to za sprawa działania złego. Doświadczyłam tego. Staram się codziennie rano o godz. 7;00 "słuchać" [oglądać, uczestniczyć] w transmisji mszy św. z Jasnej Góry [TVP1] ; to jest czas, kiedy mogę przed Maryją-Matką do woli się wypłakać. To przynosi ulgę, bo głową muru nie przebiję i sama wielu problemów nie rozwiążę. Ta chwila stanowi odskocznię od rodzinnych problemów. Życie składa się z różnych chwil. pozdrawiam serdecznie;
Dla mnie taką odskocznią jest transmitowana w necie Msza Św. o godz.18.oo w jednym z naszych kościołów - mamy podobnie:) Odejście z Kościoła w ogóle nie wchodzi w grę, ja zostałam obdarzona silną łaską wiary, a że ta wiara w tej chwili jest wiarą w Boga, a nie wiarą Bogu, to inna rzecz. To nie pierwsza pustynia w moim życiu i pewnie nie ostatnia. Modlę się normalnie, praktykuję normalnie, bo wiara to nie kwestia uczuć. Wiem, że to minie:)
Ciekawa jestem czy już u Ciebie minął okres "ciemności" duchowej? Przypomniałam sobie, że o takim okresie pisała też św.s.Faustyna. Nie mogła się modlić i myślała, że jest „od Boga odrzucona”. Jak s. Faustyna przetrwała ciemną noc duszy.... widać nawet święci mają w swoim życiorysie zapisane takie chwile.
Z ufnością jest właśnie najgorzej w takiej chwili. Nie ufam, więc nie okłamuję, że ufam:) Mówię: "wiesz, że nie ufam. Wiem, że jesteś, ale Ci nie ufam, Ty się tym zajmij". Zwykle się zajmuje...
Święci to chyba przede wszystkim, każdy takie "doświadczenia pustyni" miał, pewnie jeszcze gorsze. Ja świętą nie będę, ale takich doświadczeń już kilka miałam, wiem, że mijają. I po prostu na to czekam:)
Przecież wszyscy zmierzamy KU ŚWIĘTOŚCI; a jest Nią nasz Pan -Jezus Chrystus. Sami z siebie świętymi nie będziemy; co najwyżej grzać się będziemy w blasku świętości Syna Bożego- tak mi się wydaje; ale ...pewności nie mam :)
ja kupilam mamie kwiaty tez. i to straszne, ale ja ci zazdroszcze ty masz rodzine, nie jestes sama. coraz bardziej widze ze rodzina to ta ktora zalozysz z mezem i dziecmi. moi rodzice bardziej kochaja mojego brata i siostre kturzy nawet nie przyszli na dzien matki, nawet w niedziele czy sobote tylko zadzwonili. sa dumni z wnukow kturzy tez zadko bywaja. a co tam ja. dobrze, ze sie lepiej czujesz. czytam inne blogi ale nie mam odwagi napisac. i nie zawsze chce. a u ciebie czuje sie komfortowo i nie wstydze sie pisac na rozwalonym laptku xd
Przytulamy oboje. Teraz to już musi być wyłącznie dobrze.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję... Dziękuję <3
UsuńWłaśnie sobie przypomniałem, że przecież kupowaliśmu Ci kwiay na dzień matki. To były czasy. Najlepsze zawsze było to że w żaden sposób nie moglabyś być naszą biologiczną mama;) W
Usuń"Chyba, że pierwsza randka by się pani Lili udała":) Nie tylko pamiętam, ja je mam:) Zasuszone na strychu, jeśli nie wszystkie, to większość;)
UsuńTo jeden z takich dni w ktoryh żałuję, że nie jestem mamą. Piękny bukiet herbacianych róż. Dla Ciebie wiele przytulasów. Dasz radę, całuję.
OdpowiedzUsuńA ja przytulam Ciebie. Masz mamę, a ja mam córkę, to święto dotyczy obu nas:)
UsuńJesteś kochana, ale sama wiesz, że to tak nie działa...
UsuńNo wiem... wiem...
UsuńSzkoda, że tak rzadko bywasz i piszesz.
OdpowiedzUsuńDzień Matki to jedno z najpiękniejszych świąt;
mam dwie Matki; duchową [Maryję] i ziemską [już śp.].
pozdrawiam serdecznie :)
Moja mama też nie żyje, ale nasze relacje nigdy nie były dobre, najwyżej poprawne. Zazdroszczę Wam dobrych wspomnień:) Ja miałam dobrą więź z mamą męża i to ona mi się nasuwa jako pierwsza we wspomnieniach. Modlę się za obie, bo już niczego więcej nie mogę zrobić. Oczywiście, Matka w niebie jest moją Mamą, ale ostatnio coś mi mocno przeszkadza w relacji z Panem Bogiem, mam kolejne doświadczenie pustyni. Od dwudziestego października do ubiegłego tygodnia byłam z naprawdę małymi przerwami chora, byłam też w szpitalu, nie było lekko. Ale jest lepiej i tego się trzymam. Moje Dziecko zawsze pamięta, moje chrzestne Dziecko pamięta i nawet część byłych wychowanków, głównie z jednej klasy, ale nie tylko. Mam nadzieję, że może będę częściej:)
UsuńPiszesz; " coś mi mocno przeszkadza w relacji z Panem Bogiem, mam kolejne doświadczenie pustyni. ..."
UsuńSpoko! to chwilowe trudności duchowe.
Skoro byłaś w szpitalu i tak długo chorujesz,
to tym bardziej Jezus jest z Tobą;
jeśli nawet Jego obecności nie czujesz,
to ON przy Tobie czuwa;
pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego samopoczucia;
Basia
Oczywiście, masz rację i ja to na poziomie intelektualnym rozumiem. Jednak na poziomie emocjonalnym jest mi bardzo ciężko. Wiem też, oczywiście, że wiara nie może opierać się na emocjach i moja się nie opiera, bo już dawno bym odeszła z Kościoła. Jednak człowiek jest istotą emocjonalną (mniej, czy bardziej, ja bardziej) i dlatego to jest takie trudne...
UsuńWiem jakie to trudne; mój tułaczy los płata mi różne figle;
Usuńodejść z Kościoła łatwo, trudniej potem powrócić;
to za sprawa działania złego. Doświadczyłam tego.
Staram się codziennie rano o godz. 7;00 "słuchać" [oglądać, uczestniczyć] w transmisji mszy św. z Jasnej Góry [TVP1] ;
to jest czas, kiedy mogę przed Maryją-Matką do woli się wypłakać.
To przynosi ulgę, bo głową muru nie przebiję i sama wielu problemów nie rozwiążę. Ta chwila stanowi odskocznię od rodzinnych problemów. Życie składa się z różnych chwil.
pozdrawiam serdecznie;
Dla mnie taką odskocznią jest transmitowana w necie Msza Św. o godz.18.oo w jednym z naszych kościołów - mamy podobnie:) Odejście z Kościoła w ogóle nie wchodzi w grę, ja zostałam obdarzona silną łaską wiary, a że ta wiara w tej chwili jest wiarą w Boga, a nie wiarą Bogu, to inna rzecz. To nie pierwsza pustynia w moim życiu i pewnie nie ostatnia. Modlę się normalnie, praktykuję normalnie, bo wiara to nie kwestia uczuć. Wiem, że to minie:)
UsuńJezu ufam Tobie...; UFNOŚĆ.
Usuńto chyba najkrótsza i najbardziej wymowna modlitwa.
Ciekawa jestem czy już u Ciebie minął okres "ciemności" duchowej?
UsuńPrzypomniałam sobie, że o takim okresie pisała też św.s.Faustyna.
Nie mogła się modlić i myślała, że jest „od Boga odrzucona”. Jak s. Faustyna przetrwała ciemną noc duszy....
widać nawet święci mają w swoim życiorysie zapisane takie chwile.
Z ufnością jest właśnie najgorzej w takiej chwili. Nie ufam, więc nie okłamuję, że ufam:) Mówię: "wiesz, że nie ufam. Wiem, że jesteś, ale Ci nie ufam, Ty się tym zajmij". Zwykle się zajmuje...
UsuńŚwięci to chyba przede wszystkim, każdy takie "doświadczenia pustyni" miał, pewnie jeszcze gorsze. Ja świętą nie będę, ale takich doświadczeń już kilka miałam, wiem, że mijają. I po prostu na to czekam:)
UsuńPrzecież wszyscy zmierzamy KU ŚWIĘTOŚCI;
Usuńa jest Nią nasz Pan -Jezus Chrystus.
Sami z siebie świętymi nie będziemy;
co najwyżej grzać się będziemy w blasku
świętości Syna Bożego- tak mi się wydaje;
ale ...pewności nie mam :)
Sami z siebie to na pewno nie będziemy:) Mnie się wydaje podobnie jak Tobie:)
UsuńPrzepiękne kwiaty. Dobrze, że znów tu jesteś.
OdpowiedzUsuńHerbaciane i pąsowe róże to moje ukochane:) Jeszcze mnie nie masz dość?:)
UsuńTeraz musi być tylko lepiej. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam głęboką nadzieję. Cieszę się, że zajrzałaś, dziękuję:)
Usuńja kupilam mamie kwiaty tez. i to straszne, ale ja ci zazdroszcze ty masz rodzine, nie jestes sama. coraz bardziej widze ze rodzina to ta ktora zalozysz z mezem i dziecmi. moi rodzice bardziej kochaja mojego brata i siostre kturzy nawet nie przyszli na dzien matki, nawet w niedziele czy sobote tylko zadzwonili. sa dumni z wnukow kturzy tez zadko bywaja. a co tam ja. dobrze, ze sie lepiej czujesz. czytam inne blogi ale nie mam odwagi napisac. i nie zawsze chce. a u ciebie czuje sie komfortowo i nie wstydze sie pisac na rozwalonym laptku xd
OdpowiedzUsuńMajeczko, napisałam Ci maila. Mocno przytulam.
Usuń