Tak. Od piątku znowu mam problemy z ekspresem. Nie spienia mleka i zachowuje się w czasie parzenia latte bardzo dziwnie.
Tak, mąż obiecał, że w środę go zawiezie do serwisu. Aczkolwiek nie powiedział, w którą środę, w związku z tym popielcowa w następnym roku też wchodzi w grę.
Mąż pojechał wczoraj do pracy i wrócił godzinę temu, więc wczorajsze duże zakupy padły na nas. Ceny nas nieprzyjemnie zaskoczyły, ale o wiele bardziej nieprzyjemny był widok osób różnego wieku i płci, które z wyraźnym żalem rezygnowały z kupna droższego towaru. Tak było "na ryneczku".
W markecie z kolei ludzie mieli wózki wypchane do absurdu, nie wiem, jak nimi operowali, a wyrok przy kasie też był okrutny i bez zawieszenia, więc nie wiem, jak to jest naprawdę.
Niemniej nie chcę kłamać, niemiłe zaskoczenie nie oznacza dla nas wyrwy w budżecie. Niczego nie musimy odkładać, z niczego rezygnować. Póki co.
W ramach nie wiem czego, postanowiłyśmy z Dzieckiem zrobić sobie przyjemność w postaci zjedzenia pysznych lodów. Na "ryneczku" jest lodziarnia z własnymi, domowymi lodami, co zresztą jest doskonale wyczuwalne. Lody są pyszne, świeżutkie i mają konsystencję bardziej kremu, niż kostki lodu. Później była nasza zmora - market. Nie lubimy i rzadko kupujemy, a z rzeczy jadalnych praktycznie nic, ale czasem trzeba i owo kupić i, niestety, "czasem" padło na wczoraj. I kiedy wróciłyśmy, byłyśmy naprawdę zmęczone. Ogarnięcie domu przełożyłyśmy na poniedziałek i idąc po linii najmniejszego oporu przygotowałyśmy sobie obiadokolację w postaci spaghetti z kupnym, tylko trochę podrasowanym sosem. Dobrze. To była wyłączna praca Dziecka, ja wolałam nawet nie jeść, byleby już nic nie robić:) I nie wiem, czy gdzieś mnie przewiało, czy to te lody, czy piątkowy stres, czy coś innego, ale wieczorem miałam już dorodną opryszczkę na wardze, dreszcze i lekko gorączkowałam.
Skąd stres?
Nie mówiłam o tym nikomu z Was, przepraszam, ale sama nie wiedziałam, jak to będzie i czy robię dobrze, ale prawdę mówiąc, jest ze mną coraz gorzej. Dwa lata pandemii (albo więcej, mój kardiolog utrzymuje, że nie jest pewien, czy wirus przeczytał rozporządzenie ministra Niedzielskiego, że, oczywiście, jest zauważalnie lepiej, ale nie wiadomo, co będzie jesienią i zimą, a ja mam uważać) plus "na deser" wojna - zrobiły swoje. Coraz gorzej pracowałam, coraz mniej byłam wydajna i coraz bardziej mnie to męczyło. Niemniej cudów się nie spodziewałam. A jednak. Bez najmniejszego trudu u pierwszego lekarza-orzecznika.
Od piątku jestem na rencie. Całkowicie niezdolna do pracy.
(W sumie nie wiem, czy to powód do radości, ZUS raczej zajmuje się "uzdrawianiem", ale będzie, co Bóg da.)
Dobrze, że dostałaś rentę, skoro jest źle. W końcu po to odprowadzamy jakieś składki, żeby w razie choroby nie zostać bez grosza. Ale w naszym ZUSie to cud dostać rentę. I to jeszcze z całkowitą niezdolnością. Trochę się zmartwiłam. Teraz musisz na serio zająć się Swoimi chorobami i się leczyć się. Zapytam czy byłaś na Bałuckim czy na naszym ryneczku? Bo jak na naszym to mogłaś dostać zapalenia portfela. U mnie to ostatnio chroniczne, ale nadchodzi sezon na świeże warzywa i trudno sobie czasem ich odmówić a ceny są rzeczywiście straszne. A jeśli chodzi o lody to jeśli to nasz ryneczek to jestem uzależniona. Conajmniej raz na tydzień idę tam z pudełkiem. Żadne przemysłowe się nie mogą równać z nimi. Chociaż też bardzo drogie.
OdpowiedzUsuńK
Na "Waszym", oczywiście, na Bałucki chodzi A., bo ma rzut beretem od swojej firmy. Cały czas się leczę, zobaczymy, co będzie. Sama się zdziwiłam, że mi tak łatwo poszło. A lody macie na ryneczku świetne. I to jest myśl, wziąć pudełko i zabrać lody do domu. Taksówką czy samochodem dowiozę bez problemu:)
UsuńTak jakoś o Tobie pomyślałam, bo robiłam tam zakupy xD. Dzisiaj poniedziałek, więc na pół gwizdka to wszystko chodzi, ale i tak wydałam jakieś chore pieniądze a przecież nie kupiłam dużo. Trochę owoców dla dziewczyn i nie były to truskawki po 30-35 zł. kalafior, trochę szparagowej fasolki nawet nie kilogram, surówka z kiszonej kapusty bo nie mam czasu zrobić, zresztą i tak nie była droga w porównaniu z samą kapustą. Nie chcesz wiedzieć, ile zapłaciłam, ja sama nie chcę. Cała nadzieja w tym, że jeszcze miesiąc, jeszcze dwa i zacznie to wszystko tanieć i w jesieni będzie tanie w porównaniu z tym co jest dzisiaj. Jedna trudno nie jeść warzyw kiedy są najlepsze aż do jesieni. Zdenerwowałam się więc tu się przyszłam wygadać, przepraszam:)
Usuńk
Nie ma za co;) Wszyscy widzimy, co się dzieje. Inflacja i to wysoka i rosnąca jest faktem, a są i tacy, którzy dodatkowo to wykorzystują, dając ceny zupełnie zaporowe. Też uważam, że już pora na niektóre warzywa i owoce i też, kiedy słyszę, ile mam zapłacić, robi mi się słabo. I żal mi wszystkich tych, którzy odchodzą nie kupiwszy na przykład takiego luksusu, jak pomidory (malinowe były po 12 zł., kiedy je w sobotę kupowałam). Kupią w markecie za mniejszą cenę wybór "pomidoroniepodobny" i poza marketem wszyscy stracą. Albo i nie kupią.
UsuńNa serce tą rentę dostałaś czy na coś innego, wiesz o co pytam? Maya
OdpowiedzUsuńW sumie to za całokształt, w tym także serce. (Mail).
UsuńOdpisałam na mejla ale ty nie odpisałaś. Odpisz bo pytam o takie różne rzeczy. Bo mnie się zaraz kończy i nie wiem co dalej. Maja
UsuńOdpisałam, odpisałam:)
Usuńno, ja chciałem zauważyć, że ta inflacja to będzie jeszcze wyższa. Z głodu nie poumieramy ale może być ciężko. Ekspres to was nie lubi i tyle xd/
OdpowiedzUsuńW
Wiem, że będzie gorzej, ma być dwucyfrowa, koszmar. No, nie lubi nas ewidentnie, Wiedźma doszła do takiego samego wniosku:)
UsuńEkspres to urządzenie rodzaju męskiego, jak sama nazwa wskazuje xD. Zatem powinien Cię lubić, nie wiem, czemu nie chce. Spróbuj go do siebie przekonać, albo nie ma siły, będziesz kupowała nowy. Miałam jeden przelewowy wprawdzie, który mnie bardzo nie lubił, w ciągu roku 3 naprawy, jak zaczął szwankować 5 raz, wywaliłam bez żalu. Czasem trzeba twardo z panami
OdpowiedzUsuńNie wiem, możliwe, że mnie nie polubił:) Gucio mnie kochał, taki jeden no name na kapsułki też mnie przynajmniej akceptował (nie tknę teraz kapsułek, a kiedyś tykałam), to Hipcio już nie musi:) Niby ustaliliśmy z A., że to ostatnia naprawa, najwyżej kupimy nowy, ale chwilowo mamy pieniądze zamrożone na lokatach, a tu wesele za chwilę. Masa ubrań i innych rzeczy, koperta, wino zamiast kwiatów, w kopertę też nie włożę 100 zł., więc to kupno by się opóźniło jednak. Poza tym tracę zaufanie, ten chole*rnik był drogi, a taki felerny. Wytrzymał idealnie do końca gwarancji i pokazał, co potrafi. A na gwarancji też raz już był w serwisie. Może trafił nam się słaby konkretny egzemplarz, a może z nimi tak już jest? A. mówił, że znowu cała podłoga w serwisie w ekspresach.
Usuń