Jest czy nie - post nie o tym:)
Co mnie podkusiło, żeby obejrzeć na Netfliksie film pod tym tytułem? Ja wiem, wojna rozwala nasze systemy - ale żeby aż tak?
Miałam wrażenie, że oglądam zlepek luźno powiązanych scenek z Tik-Toka, czy jak się ten portal nazywa, do tego przypadkowo zlepionych. Bez fabuły (ba, bez pomysłu na nią), bez gry aktorskiej, bez reżyserii.
Maria Dębska parodiuje Kalinę Jędrusik, bo grać nie ma czego. Reszta nie robi nic. Podobały mi się dwie-trzy trzeciorzędne dla filmu postaci ("pani od cielęciny", "Jeremi Przybora).
Plusem jest niewątpliwie scenografia. Niezła. Może bez szału, ale jednak dość wiernie oddająca realia lat 60-tych. Oczywiście zdaniem osoby, która lat sześćdziesiątych nie pamięta, bo pamiętać nie może, ale jakieś tam wyobrażenie ma. Plus muzyka. Nie w moim stylu, nie lubię jazzu, ale jednak obiektywnie rzecz biorąc dobra.
Za muzykę i scenografię 2/10 Bo inaczej bez wahania dałabym 0/10.
Recenzje na filmwebie też nie są zachęcające, ale wyżej ocenią to dzieło. Ja w każdym razie tego nie ogarnę. Dzięki za ostrzeżenie. Słuchaj, co z tą kawiarką, bo nie odpisałaś:)
OdpowiedzUsuńK
Recenzje są dobrze napisane, z większością się zgadzam:) Krytykom płacą za oglądanie rozmaitych dzieU, więc są pobłażliwsi:)
UsuńKupiłyśmy Bialetti New Venus (jakoś tak) na 10 filiżanek. My pijamy w filiżankach 240-250 ml. to akurat. Nawet ciut za dużo. Ale kawa jest pyszna, wprawiamy się coraz bardziej i coraz mniej mamy (obie, o zgrozo) ochotę na ekspres:)
No właśnie. Ja mam taką aluminiową noname. Tyle już przeszła, tyle razy ją mylam w płynach i tyle razy zagotowywałam kawę, że czas na nową. Tą bialetti masz od niedawna, ale można ją polecić, hit czy kit?
UsuńK
Mam ją od wtorku, ale ja tę małą też mam tej firmy. Bialetti Venus, a nowa to Bialetti New Wenus:) Kupiłyśmy ją w "Konesso", była przecena (chociaż ja nie za bardzo wierzę w te przeceny) i zniżka 20 zł. na pierwsze zakupy. Zapłaciłyśmy ok. 160 z dowozem do domu. Tę małą kupiłam na "Świeżo Palona", kilka lat temu.
UsuńJak dla nas zdecydowanie "hit". Słuchaj, skoro ja nie tęsknię za ekspresem ciśnieniowym, to coś musi być na rzeczy:) Tylko przy pierwszym użyciu trzeba pociągnąć za ten wentyl bezpieczeństwa, bo inaczej kawa nie przeleci. Z tym, że Wiedźma nie wie, czy pociągnęła, czy po prostu za drugim razem dobrze zakręciła kawiarkę:) Przy pierwszej, tej małej, nie pamiętam żadnego wyciągania czegokolwiek.
Nie będę oglądać nawet nie mam netflika.
OdpowiedzUsuńMaya
Wiele nie tracisz;) U nas długo nie było, ale jak Wiedźma zaczęła zarabiać, to uszczęśliwiła siebie i mnie. A. stanowczo uszczęśliwić się nie dał:)
UsuńNie wiem, co Cię podkusiło, mnie też coś podkusiło. Może to samo xD. Ja dotrwałam do sceny w sklepie, kiedy kupowała z Xymeną (Zaniewską w założeniach chyba) materiał i ni stąd ni zowąd zaczęła śpiewać. Tego już było za dużo. I tak wystawiłaś wysoką ocenę, ja daję 0. Muzyka i scenografia, to nie wszystko:)
OdpowiedzUsuńTo była pierwsza z serii piosenek czyli scen "nie wiem, na co patrzę". Potem było ich jeszcze kilka, jedna, zaczęta w jakiejś knajpie, przeniesiona do autobusu była szczególnie żenująca:)
UsuńTo faktycznie nic nie straciłam. Polska kinematografia szoruje brzuchem po dnie.
UsuńWręcz zyskałaś;)
Usuń