Zakupy z Wiedźmą w markecie. Starannie patrzymy na kody (zawsze starannie patrzymy, bo staramy się kupować to, co polskie, ale jeśli nie ma danego produktu wykonanego w Polsce, nie chcemy kupić rosyjskiego. No i z paru innych krajów też nie bardzo). Starannie wydzielone miejsce na składanie darów dla uchodźców. Tym razem jesteśmy bez kart (trzeba się jakoś kontrolować) i bez większej ilości gotówki. Żeby nie kusiło. Kupujemy dwa ciepłe koce i zgrzewkę mleka modyfikowanego dla alergików. Na więcej nas dziś nie stać. W domu, na gorąco, przelewam pieniądze na konto Caritas Polska, żeby nie zapomnieć.
Widzę, że powoli oswajamy się z sytuacją, zaczynamy urządzać w tej... dziurze. Pojęcia nie mam, po co panowie Morawiecki i Kaczyński pojechali na Ukrainę (nie: do Ukrainy, na litość). Nie wiem, po co kusić los. Może gdyby tam polecieli wysocy oficjele unijni, coś by to dało (choć pewnie i to nie), ale co wskórają dwaj Polacy, Czech i Słoweniec? A jeśli zginą, jeśli coś się stanie, mamy wojnę światową. Wszystkie trzy kraje są państwami członkowskimi i UE i NATO. (No i właśnie widać, jak "normalnie" żyję).
Wracamy, zaparzamy kawę. Wiedźma uparła się na Davidoff. Nie ma problemu, też lubię. Pijemy kawę i rozmawiamy o książkach i filmach. Później Wiedźma myje podłogi. Udajemy, że nic złego się nie dzieje. Zresztą, dzieje - nie dzieje, trudno się przyklejać do podłogi. Brudne powierzchnie raczej nie powstrzymają Putina.
Pan doktor kardiolog zabronił mi pracy z uchodźcami. Nie ma problemu, do każdej granicy mam minimum 250 km. Bo wojna nie zatrzymała pandemii, a Ukraińcy są słabo wyszczepieni. No, tak. Są. Żeby do wojny nie doszła kolejna fala, bo się nie pozbieramy. Nie pomożemy ani sobie, ani im.
Jestem mniej proukraińska, niż wszyscy wokół mnie. Nie patrzę na uchodźców, jak na Ukraińców, ale jak na ludzi. Ludzi, którzy uciekają przed śmiercią, bo zbrodniarz i jego hunwejbini strzelają do cywilów, do dzieci. Trzeba im pomóc, ale nie dlatego, że są Ukraińcami, ale dlatego, że są ludźmi w ogromnej potrzebie. Nie bardzo wierzę w wielkie braterstwo polsko-ukraińskie. W tę osławioną miłość Polaków i Węgrów też nie wierzyłam i nie wierzę. W polityce nie ma przyjaciół, ani braci. W polityce są interesy, sojusze, umowy. Owszem, Węgrzy nie bombardowali Polski w czasie II wojny światowej, ale byli po niewłaściwej stronie mocy.
Nienawidzę polityki. Nie wiem, po co o tym piszę. Chyba jednak jeszcze nie zaczęłam się urządzać w tej, no... w tej rzeczywistości. I takie to moje "normalne" życie.
Też nie wiem po co tam pojechali. Nie chcę myślec o konsekwencjach, putin jest nie obliczalny i kto wie co może zrobić. A wtedy to już nikt z nas nie będzie bezpieczny. Dobrze że napisałaś o pandemii. Bo ona nie znikneła i może być znowu jakaś nowa odmiana wirusa.
OdpowiedzUsuńA wogóle to bardzo mądry wpis podpisuję się.
Maya
Dziękuję. Na szczęście wrócili bezpiecznie, ale Putin jest nieobliczalny i na pewno im tego nie zapomni. Pytanie, czy będzie miał szansę/możliwości "ukarać" ich za to. Pandemia mnie martwi.
UsuńO właśnie, pomagajmy ludziom a politykę zostawmy politykom. Ty się za bardzo przejmujesz. Urzadzamy się bo organizm się broni nie daje rady żyć ciągle na wysokich obrotach. Ale pomagamy i pomagać będziemy.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama w swojej umierkowanej pro ukraińskości bo my tez. Ale ludziom pomagamy, bo nieważne kim są, potrzebują pomocy bo uciekli z piekła.
Uważam ten wyjazd za niepotrzebny ale trzymam kciuki żeby wszyscy szczęśliwie wrócli do Polski, Czech i Słowenii.
W
I wrócili. A ja się miotam. No, jestem jak to ładnie ująłeś umiarkowanie proukraińska, chociaż ludziom pomagała będę, dopóki będę mogła. Wczoraj byłam bardzo pewna swojego stanowiska, swojej postawy, a dzisiaj, kiedy Rosjanie zrzucili bombę na teatr w Mariupolu, w którym schowali się ludzie (o czym żołdacy wiedzieli) i teraz nie można do nich dotrzeć - wydaje mi się, że byłam zbyt surowa. I tak się miotam w swoich osądach i poglądach. Nie radzę sobie.
UsuńPewnie już wiesz że tam nikt nie zginął, więc już się nie miotaj chociaż narazie. Oddaję klawiaturę K i ostrzegam, że jest nie w humorze:)
UsuńTak, z tego co wiem, nikt tam nie zginął, więc kamień z serca. Na razie i na chwilę, ale jednak:)
UsuńNie no jasne. Widać jak na dłoni, że się urządzasz i żyjesz normalnie. Mam nadzieję, że wyczułaś sarkazm. Przyznam się że miewam podobne wątpliwości i nie bardzo wiem, jak to dalej będzie.
OdpowiedzUsuńPodobno ten wyjazd zaproponował premier Słowenii, kolejny geniusz. Na pewno podnieśli Żełenskiego na duchu, ale czy skórka warta wyprawki.
Jestem bardzo niepoprawna politycznie, bo wolałabym żeby na Ukrainę (wiem, że nie do Ukrainy, trafia mnie, jak czytam takie teksty) dotarła raczej broń, niż czterech panów. Ale może ja się nie znam i to jest jakaś gra o przywództwo w części UE, nie wiem, może piszę bzdury.
Putina najchętniej kropnełabym osobiście, dołożyła jeszcze Szojgu i tego ich patriarchę spod ciemnej gwiazdy. Ciekawa jestem, jak długo to potrwa. Jak widzisz nadal siedzę po nocach i szukam njusów. A podłogi myć trzeba, robić zakupy i podlewać kwiaty. Trzeba żyć, a nie położyć się putinowi na tacy. Trochę się chyba NATO wkurzyło i dobrze. (Bo chyba jacyś Amerykańce zginęli w tej międzynarodowej jednostce). Już nie mam sił liczyć ofiar. I pomagam, oczywiście, że pomagam. Ludziom. Ty to mądra dziewczyna jednak jesteś:)
Słyszałam o tym, że Amerykanie byli w tej jednostce, ale nie wiem, czy to prawda. Wiem za to, że widać, iż nie żyję normalnie. Ale podłogi umyć trzeba tak, czy inaczej. Szwagierka mnie dziś ustawiła do pionu, że za bardzo to przeżywam. Nie wiem, w czyim imieniu pojechali panowie, najpewniej swoim i swoich krajów, bo już UE nagrodziło Polskę kolejnymi sankcjami, ja tego nigdy nie zrozumiem. Pisałam wyżej, że dziś wydaje mi się, iż byłam zbyt surowa. Nie umiem się okopać na jakiejś (jakiejkolwiek) pozycji. Nigdy nie zrozumiem wojny. Ani polityki. Trzymaj się, Ali i wracaj:) Wiedźma mnie szantażuje, że nie będzie piła kawy z Hipcia, tylko Ty mi zostałaś:))
UsuńNo bo w PL nie ma demokracji, jest zagrożona demokracja, co innego w Rosji, tam jest demokracja pełną gębą. W sumie dobrze, że nie kazano nam jechać do Rosji i uczyć się demokracji. Szlag mnie trafia na niektóre posunięcia UE.
UsuńRosja nie jest w UE, więc o jej demokrację martwić się to gremium nie musi. Ale faktycznie - czepiają się nas trochę niepotrzebnie.
UsuńTo wszystko to jest jedna wielka niewiadoma. U Młodej w klasie pojawiły się trzy dziewczynki z Ukrainy. Tym sposobem klasa liczy 37 osób. Chyba jest za duża. Dziewczynki nie rozumieją polskiego, co jest mniejszym problemem, porozumiewają się za pomocą google translator i jakoś to idzie. Gorzej z nauką. Dziś wszystkie lekcje ograniczyły się do zapoznawania się nauczycieli z nowymi uczennicami. Po angielsku - nie da rady. Niby miały angielski w szkole, ale dogadać się nie udało. Rosyjski znają, ale nauczyciele nie. Litościwie nie wspomnę, ile lat ma rusycystka która ostatnio w tej szkole pracowała.
OdpowiedzUsuńDo klasy Młodszej ma dojść chłopiec i dziewczynka. Mniejszy problem, tam będzie z nimi 30 osób. Nie wiem, jak to dalej ma wyglądać. Oni mają inny kalendarz szczepień i te dzieciaki nie są nawet w połowie tak zaszczepione, jak nasze. A covid nadal jest. Ciągle to jest kilkanaście tysięcy zachorowań i dużo zgonów (dziś chyba 160) a inne choroby?
Czarno to wszystko widze. Pomagać trzeba, ale z głową, a tu im dalej w las tym gorzej. Przecież szkoły są przeładowane i bez tego. Sensowniejsze byłoby utowrzenie klas ukraińskich z ich systemem i ich nauczycielami na przykład po połodniu, czy w części weekendu. Integrować się mogą na jakichś zajęciach pozaszkolnych, treningach, można takie zajęcia zresztą zorganizować. Bo taką naukę to ja słabo widzę. Moje dziewczyny nie są orłami i naprawdę się boję o ich oceny i wiedzę. K.
Wiesz, że jestem zaskoczona, bo czytałam dziś, że te dzieci mają mieć jakieś zajęcia przygotowawcze, albo przez Internet łączyć się z Ukrainą, tam, gdzie prowadzone są lekcje i że integracja będzie właśnie mniej więcej taka, jak byś chciała. Bo, na logikę rzecz biorąc, takie oddziały przygotowawcze są dla tych dzieci też lepsze, niż normalna klasa w polskiej szkole z polskim programem nauczania. Wiem, że dzieci są zapisywane, podobno to dopiero 1/10 dzieci, więc o ile polskie szkoły nie są z gumy, to problem jest. Ostatnia rusycystka była trzy lata ode mnie młodsza, ale wiem, o czym mówisz. Nasze dzieciaki też są ważne, a miały za dużo zdalnego, cały ubiegły rok w plecy, a ten w kratkę. Faktycznie, trzeba uważać na choroby. Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńAha. Niestety, nie ma czegoś takiego, jak górna granica uczniów w klasie, ale jak dla mnie 37 to jakiś nieśmieszny żart. Już 34 to przesada.
Nie istnieje w klasach 4-8 i w szkołach ponadpostawowych, ale to nie zmienia niczego, bo moje są już w tych 4-8. Dwóch klas z tej jednej nie dali zrobić, bo byłoby po 16 osób. Zbyt idealnie.
UsuńJa wiem że Czarnek tak mówił, ale sama wiesz że co innego teoria a co innego praktyka. Może tak będzie docelowo ale na razie jest jak jest czyli drugi dzień bez lekcji w klasie Młodej. U Młodszej normalnie, ale ten chłopiec jeszcze nie dotarł. Ech... Zła jestem W ma rację.
K
Tak, w oświacie tak bywa, ale gdzie nie bywa. Może te oddziały przygotowawcze to dla najmłodszych, a inne są wrzucane na głęboką wodę? Od 3 lat nie mam kontaktu ze szkolnictwem, od matury Wiedźmy, ale też to czarno widzę. Program by trzeba jakoś dostosować, a wiadomo, na jak długo? Klasy pootwierać, a gdzie? Kiedy myślę o ludziach uciekających spod kul, to bym wszystkich przygarnęła, a kiedy myślę o systemowych rozwiązaniach i naszym do nich przygotowaniu - sądzę, że tak się nie da. I tak się miotam, uważając się za najgorszą jędzę pod słoncem.
Usuń