Nawet do ciągłego chorowania. Ostatnio byłam w miarę zdrowa w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Jak coś paskudnego mnie złapało dwa dni po Świętach, tak się się skończyć nie może. W porę moja pani doktor pierwszego kontaktu (i ostatniej posługi, jak z czarnym humorem nazywa ją mąż) wychwyciła początki zapalenia płuc i spacyfikowała je antybiotykiem. (Przed antybiotykami bronię się, jak mogę, ostatni brałam chyba przy cyrkach z zębami, jakieś 8 lat temu, więc jak już biorę antybiotyk to zwykle działa. Tylko muszę brać z probiotykiem, bo inaczej go nie utrzymam).
Teraz za to próbuję drugi tydzień wyleźć z choróbska. Kolega z fb napisał mi świetną myśl Jana Izydora Sztaudyngera: "Na to Pan Bóg dał ci dupsko, byś je wypiął na choróbsko". Excusez le mot, ale tak mi te wszystkie choroby dojadły, że postanowiłam je traktować z należytą nonszalancją i brakiem kultury.
No, to próbuję się pożegnać z zapaleniem płuc. Kaszel (paskudny) jeszcze się utrzymuje, ale dziś jest wyraźna poprawa, o czym piszę "z pewną taką nieśmiałością", bo według prawa Murphy'ego, jeśli się coś się może popsuć, to się popsuje z pewnością, a jeśli czymś się pochwalę, to zaraz się okaże, że nic z tych rzeczy, jutro kaszel znowu będzie górą. Ku (zapewne) cichej radości taktownej rodziny, słabo mówię i niewiele robię. Właśnie brak sił, totalne osłabienie jest dla mnie charakterystyczne po przebyciu pierwszego rzutu "modnej" choroby. Dzisiaj miałam rzut energii, więc umyłam blaty w kuchni, zlewozmywak i tym podobne fascynujące zajęcia. Dziecko ma totalnego lenia (i ferie, wróciła wczoraj z tygodniowego wyjazdu, pochwalę się Wam: sesja zaliczona bez żadnej trójki, nawet bez 3.5. Ale Dziecko jest niezadowolone, bo z jednego egzaminu, tzw. "kobyły" dostało 4.5 zamiast 5. I nic to, że połowa roku nie zdała, nic to, że przeważały tróje z minusami, dwie osoby dostały piątki, a Dziecko nie, więc ma focha. A już miałam nadzieję, że ona naprawdę wie, że uczy się dla siebie, nie dla ocen. No niby wie, a jednak... Tak, moje Panie, sześć piątek i jedno cztery i pół to nie jest powód do dumy.) Aha, ad rem. Dziecko z totalnym leniem wymyło podłogi, wstawiło i rozwiesiło dwa prania, zmieniło firanki, umyło dwie szafki wewnątrz i wszystkie lustra, po czym stwierdziło, że jutro dokończy, bo ma lenia. Rzut pracowitości mamy i rzut lenistwa Dziecka w praktyce... Nie wiem, co chce dokańczać, bo jest czysto. Do tego dogadało się z Bazylim, który ma większe fochy, niż Gustaw i ja tylko umiem zaparzyć kawę (wielka mi sztuka, przycisnąć jeden przycisk), a ona umie odkamienić, wyczyścić środek, co jest bardzo ważne, bo umorusany w środku Bazio nie spienia mleka, oraz ogólnie zapanować nad ustrojstwem. Ja zaś dokonałam rzeczy wielkiej, po raz pierwszy odkąd mam zmywarkę, więc od wielu lat, zapomniało mi się, że w zmywarce trzeba czyścić filtr. No. I ze trzy miesiące nie czyściłam. I w sobotę odmówiła zmywania. Zmywarki nie chciałabym kupować, bo teraz mam kuchnię pod zabudowę, a po remoncie nie chcę zabudowanej, więc zmywarkę kupiłabym na krótko, ale mąż już był gotów kupować, trudno, siła wyższa. No. To dzisiaj Dziecko przypomniało sobie, że nikt nie wie, kiedy myłam ostatnio filtr i zmywarkę i przystąpiło do działania. Zmywarka się naprawiła. Powinnam zacząć coś brać na poprawę pamięci, bo mycie zmywarki i filtra miałam zapisane na twardym dysku, ale widać dysk się psuje...
I tym optymistycznym akcentem...
Nie znam sie na tym, ale chyba powinnaś bra c ciś na zbudowanie odporności, bo łapiesz wszystko. Chciałbyn, żeby młoda osłabła na choćby dwa dni i nie mówiła i żeby obie z młodszą były cho ć w połowie takie ambitne, jak T. Gdzie tam w połowie, w 1/4 by starczyło. Niezalogowany W.
OdpowiedzUsuńProszę Cię. Nie życz córce choroby. Ja też czasem marzę, żeby moje Dziecko dostało jakiegoś pypcia na języku, bo chwilami potrafi zamęczać, ale to wszystko, czego jej życzę:)
UsuńA "T". wcale nie była taka mega ambitna w latach podstawówki, gimnazjum i liceum. Ona zawsze przynosiła nagrody, zwykle 3-4, czasem więcej, ale tego słynnego biało-czerwonego paska nie miała nigdy. Dla mnie to nie był problem, bo zawsze uważałam, że człowiek uczy się dla siebie. Jeśli przy tym dostaje świadectwa z paskiem, to świetnie. Gorzej, jeśli się uczy dla tych świadectw. Dwie najzdolniejsze koleżanki Dziecka z podstawówki nie są od lat w stanie wytrzymać na żadnym kierunku, żadnej uczelni. Jedna poszła do pracy i tam się odnalazła, ale druga ambitnie próbuje zrobić licencjat już chyba z czegokolwiek. Syn mojej znajomej, bardzo, ale to bardzo chwalony, laureat olimpiad, jest rok starszy od T. i teoretycznie powinien być po studiach. Jest na II roku. I to jest pierwszy II rok w jego karierze naukowej. Dlatego trochę się rozzłościłam na ten angst za 4.5. No, już bez przesady.
Mhm, ja zapisuję wszystko w kalendarzu. Gdyby nie zapiski, sprzątałabym chyba raz na pięć lat. Ooo, właśnie sobie przypomniałam, że najwyższy czas uprać firanki.
OdpowiedzUsuńWnuczki mojego brata też są zdolne. Ciągle im dokuczam, że uczeń bez jedynki, to jak żołnierz bez karabinu.
Moje Dziecko nie jest jakieś mega zdolne, jest po prostu bardziej oczytane od rówieśników (to nie sztuka) i ma bardziej ambitne hobby. Rzeczywiście, okazała się utalentowana językowo. I tu jej ambicja trochę się rozszalała.
UsuńMusiałaś mi przypominać o firankach?:)
Twój znajomy, a zwłaszcza Sztaudynger ma rację xd. I masz prawo, a nawet obowiązek traktować choroby z należną im arogancją xd. Trochę się niepokoję Twoim brakiem odporności, choć pogody są teraz wymarzone, żeby coś złapać, kogo nie spotkam, ten albo prycha i kicha, albo ma w swoim otoczeniu takowych osobników.
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię sprzątać...
Sporo osób choruje, to fakt. Ja próbuję złapać odporność, ale mi nie wychodzi. Tak, mam preparaty wzmacniające, nawet takie na receptę. Mam nadzieję, że jak już przyjdzie wiosna (której nie lubię, bo tak daleko do listopada) to stanę na nogi troszkę mocniej. A fraszka Sztaudyngera zacna, owszem:)
UsuńTęsknisz do listopada ?? No, niech mnie...
UsuńA ja zapomniałam pogratulować T. Ona ma świetny akcent. Sądzę, że ma dobry słuch, bo przecież owszem, uczy się angielskiego od dawna, ale nie mieszkała w Anglii, ani nie mówiła od dziecka. A podłapała akcent bardzo dobry. I wiesz co? Wiem, że można się na maksa wkurzyć, że ktoś jest niezadowolony z oceny 4.5. Ale to wcale nie świadczy jeszcze o tym, że jej zależy tylko na ocenach, przecież gołym okiem widać, że ona z miesiąca na miesiac wręcz pochłania nowe obszary wiedzy.
Usuń@Kolokazja
UsuńNie jestem wybredna. Jak się kończy sierpień, to już jest dobrze:) Generalnie od maja powtarzam sobie: byle do września i już jest OK:) Problem w tym, że wolę pluchę od słońca, noc od dnia i zimę od lata. I ciemność od światła. Ile razy pytałam swoich ojców duchowych, czy to coś nie tak ze mną, bo jednak światło, słońce, ciepło kojarzy nam się z Jezusem, a ciemność już niekoniecznie, ale żaden nie zgłosił zastrzeżeń:)
@Lady X
UsuńAż się zarumieniłam w jej imieniu... Jeszcze przed licencjatem, na tej prywatnej uczelni, bardzo chwalono jej akcent. Jeden z wykładowców stwierdził, że to skutek oglądania setek filmów starego Hollywood i Szekspira w oryginale, ale nie wiem. Ostatnio się jednak podłamałam, bo moje Dziecko w ferworze stwierdziło: "oni by chcieli tylko głosić piny na cześć Tuska, a on zasługuje na coś zupełnie innego". Zawiesiłam się na chwilę na tych "pinach", po czym doszło do mnie, że chodzi o "peany" i obsztorcowałam Dziecko, ale dość łagodnie. Coś w tym jest, bo ona łapie się na tym, że myśli chwilami po angielsku, a to podobno wyższy level.
Aż sobie monitor oplułam herbatą na te "piny" :) Mam nadzieję, że nie usłyszysz nigdy "Łosterplejt". Wszechobecny polglisz. Poważnie mówiąc, jeśli zdarza jej się myśleć po angielsku to tak, to wysoki poziom. Zastanawiająco wysoki u polskiej dziewczyny. Nie plącze Wam się Anglik po drzewie genealogicznym? Stare Hollywood to dobry akcent ogólnie rzecz biorąc, a ten Szekspir to angielscy aktorzy, czy amerykańscy?
UsuńUsłyszałam "Łosterplejt", a jakże. Lewicowa mamusia chwaliła się, że jej córka tak powiedziała na lekcji, a pani od historii miast docenić, zwróciła jej ironicznie uwagę... Ale moje Dziecko nigdy tak nie powiedziało i nie powie. A co do polglisza - masz rację. Sama go ironicznie używam, ale chyba przestanę, bo nie każdy wie, co to ironia;)
UsuńJeszcze powiedz, że ugotowała obiad i pozwól mi ją adoptować ;) Napisałam maila, może będziesz miała siłę coś odpisać, ale się nie zmuszaj. Nie chciałam cCię męczyć telefonowaniem. A co z ekspresem, coś nie tak?
OdpowiedzUsuńNie ugotowała, ugotowała dzisiaj, wczoraj zamówiłyśmy obiad z jej ulubionej restauracji. Domowe i pyszne obiady. Adoptować jej nie dam:) Moja ci ona:) Z Bazylim jest OK, tylko to prawdziwy francuski piesek (no wiem, że Krups jest niemiecki, nie kupiłabym, ale ten jest "made in France". Niewiele lepiej, ale zawsze. Dziecko już go zna, wie, dlaczego nie chciał spienić mleczka, dlaczego robił za chłodną kawę. Teraz już jest OK, ale pewne rzeczy trzeba cyklicznie powtarzać. Ale za to kawa-marzenie;) MMŻ kupił niechcący taką, jakiej nie lubię, a w wersji latte z Bazylego Kropsa - niebo w gębie:)
UsuńA ja mam dzisiaj zły dzień. Nie udalo mi się dotrzeć do kościoła, a bardzo mi zależało na dzisiejszej mszy. Wiem, że nie jest obowiązkowa, ale chciałam być. Zawsze mnie wtedy wkurza, że jestem inna, zdana na innych ludzi.
UsuńWyzdrowiej, to się jakoś spotkamy.
A dziecko masz mądre.
Ali, kochanie. Ja nie jestem fizycznie "inna", a i tak jestem zdana na męża, Dziecko, rodzinę, przyjaciół. Czasem tak po prostu jest. Ale wiem, że to boli. Pewnie, że się spotkamy, już zdrowieję:) (Ale powoli:)
UsuńFleur, skoro nie można adoptować... To może chociaż hajtnąć się z nią pozwolisz?
UsuńBoja, ja się poważnie obawiam, że w tej kwestii nie mam nic do gadania:)
UsuńA byłabyś taka dobra i podzieliła się ze mną rzutem energii,
OdpowiedzUsuńabym i ja mogła pomyć nie tylko blaty i mieć fascynujące zajęcia?
U mnie zmywarkę i kawiarkę obsługuje mąż;
ja tego sprzętu się nie czepiam, żeby nie zepsuć [ jedna robota mniej :) ]
pogratuluj "Dziecku" stopni; jednak co ambitniejsze dziecko zwraca
uwagę na ocenę jego wiedzy i trudu :)
syn swoim studentom oceny poniżej 4 nie stawia;
wszyscy zadowoleni, a kto nie usatysfakcjonowany,
to stawia się do przepytywanki;
zaś ja jestem usatysfakcjonowana, że mam te czasy już za sobą :)
Satysfakcję z tego, że te czasy są za mną podzielam w całej rozciągłości. I to jak:) Wiesz, ja bym się chętnie podzieliła rzutem pracowitości, tylko ja mam go rzadko i krótko. I u mnie nie idzie on z rzutem energii w parze, więc na fascynującym umyciu blatu tudzież płyty kuchennej się skończyło.
UsuńMój mąż i zmywarka... Mój mąż i ekspres... Zdecydowanie anglistka z licencjatem, póki co, lepiej to ogarnia, niż doktor inżynier elektryk. Poważnie to mąż jest upiornie zapracowany, chwilami aż się boję o niego. Dziecko jest w domu częściej. I ma radę na wszystko. (Poprzez filmiki na YT). Tylko nie znosi przyszywania guzików. Trudno, mogę to robić.
Pogratuluję jej, dziękuję:)
U mnie już trochę lepiej ze zdrowiem a u Ciebie?
Usuńprzesilenie wystąpiło we wtorek i środę;
nawet w tym roku z popiołu nie skorzystałam;
aby nie rozsiewać wirusa i innym go nie aplikować;
no i wirus sobie poszedł :)
zdrówka zyczę :)
Też nie byłam na Mszy, ale i tak choróbsko zostało. Kaszel mam nadal paskudny i ciągle jestem słaba, że aż wstyd...
UsuńTrzymaj się, Basieńko. Damy radę:)
Pewnie że damy radę;
Usuńjak nie my, to kto ? :)
Like it! :)
UsuńOoo! zmiana dekoracji; znaczy się wiosna :)
UsuńPOZDRAWIAM WIOSENNIE :)
Bo teraz ma być ładnie:) Według synoptyków zima ma wrócić na Wielkanoc, co się zresztą pokrywa z poprzednimi latami, ostatnio Boże Narodzenie jest cieplejsze do Wielkiej Nocy, a w tym roku przypada ona w marcu, więc można być pewnym nawet i śniegu:)
UsuńJa mam od wczoraj koszmarny katar. Wszyscy w pracy albo kaszlą albo kichają każdego boli głowa, ale szefostwo mamy z jakiegoś 19 wieku, bo nie ma mowy o zwolnieniach. I tak sobie siedzimy, mało pracujemy, pozoryjemy działania bo wszyscy chorujemy i zarażamy się nawzajem. Mendżerka stwiedziła, że liczy na to, iż niedługo wyzdrowiejemy. Chyba cudownie. Jak mają czas do maja, to my pewnie do maja się podleczymy. Ech. Izoluję się do dzieci, bo Młoda z radością złapie lekki kaszelek i oświadczy, że ona nie idze do szkoły, bo jest chora i co ja jej zrobię? Dopiero co ferie były.
OdpowiedzUsuńNie mniej ten Twój brak odporności jest niepokojący. Są na to chyba jakieś leki? Uważaj na siebie, bo robię zakusy na kawę z bazyla :) Kejt.
MMŻ by się załamał. On kichającego pracownika wygania do lekarza, żeby nie zarazić reszty zespołu i żeby pracownik się nie rozchorował poważniej. Faktycznie, wasi przełożeni są (wybacz) jakimś "Januszami biznesu".
UsuńLeki są, biorę je, próbuję na tarasie złapać odporność, ale się na razie nie bardzo udaje. Ale może wiosną się uda:) Nie narzekaj na Młodą, taki wiek:)
Ona ma taki wiek od urodzenia i będzie miała do śmierci. Znowu mnie wyprowadziła z równowagi. Jak mi minie ten katar wbijam do Ciebie na kawę. Chiciaż nie wiem, czy mi minie.
UsuńTwój mąż ma mądre podejście, nasze szefostwo niekoniecznie.
Więcej wiary w Młodą. Ma Wasze geny i dobrze ją wychowaliście. To zaprocentuje, zobaczysz.
UsuńTeż uważam, że ma mądre podejście.
Ja oczywiście z opóźnionym zapłonem.
OdpowiedzUsuńPamiętam taki czarny humor: "Do wszystkiego można się przyzwyczaić" - powiedział skazaniec, wstępując na szafot, tak a propos tytułu;)
Ehh, chyba dziewczynom bardziej zależy na ocenach, może to kwestia estetyki jak ładna sukienka;) Moich ancymonków zadowalało samo zaliczenie.
Panuje jakaś zaraza, mnie też męczyło coś (dosłownie), gdy wchodziłam po schodach na piętro czułam zmęczenie i dyszałam.Nawet poszłam do kardiologa czy to coś z wydolnością.Teraz ciut lepiej, ale czekam na wiosnę, bo ciągle ten deszcz. Też się rzuciłam robić porządki, umyłam okna w sypialni i przeprałam firanki, na szczęście firanki mam tylko w sypialni, bo nienawidzę firanek.
Moja ostatnia eureka to mycie okien tabletką do zmywarki, rozpuszczam w misce z ciepłą wodą albo szybszy sposób tłukę tłuczkiem do mięsa, by uzyskać proszek.A spłukuję destylowaną wodą, i voila, błysk;) Destylowaną kupuję w dużych baniakach na stacjach benzynowych( po 5 i 10 litrów), nie zawiera minerałów i się nie maże po szybie.Szyby w aucie też nią myję.
No.Kuruj się i buziaki.
Na poprawę nastroju, śliczna piosenka z filmu "Chcemy się bawić":
https://www.youtube.com/watch?v=GQ6Ee5ep6z4
Ja mam żelowe tabletki do zmywarki:) Zresztą mnie okna myją, nie ja myję, niech to robią, jak chcą;) Nie lubię firanek, miałam je tylko w salonie. Teraz się przerzuciłam na zasłony. Całkowicie syntetyczne. Plus? Wrzucam do pralki, wyjmuję suche i niepogniecione, Dziecko albo mąż od razu wieszają. Jak sobie przypomnę prasowanie lnianych zasłon, to oportunistycznie zaczynam kochać sztuczne materiały:) Firanki wyprałam, leżą sobie na półce i patrzę na nie z życzliwością:)Wszędzie poza salonem mam żaluzje:) Łatwiej się to to myje, niż pierze i wiesza firanki, choćby z listwą:) Ale tę destylowaną wodę podrzucę myjącym, może im się przyda:) A piosenka naprawdę ładna, dzięki. Podrzuciłam Dziecku, ale Dziecko już zna. (Oczywiśśśśście).
Usuńtez mialam zapalenie pluc. moj tata byl okropnie przeziebiony, tylko mama sie jakos trzymala. maja
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Majeczko:) Sporo osób choruje.
UsuńMiesiąc minął, więc chyba już wszystko w porządku ze zdrowiem? Wypięłaś na choróbsko to co trzeba?
OdpowiedzUsuńTak na marginesie... Dlaczego, żeby dostać się na Twój blog, trzeba cyganić że jest się dorosłym?
O, witaj:)
UsuńPrimo: Ja na nie tak, ale ono na mnie nie chce. Od 3-4 dni znowu gorzej. Ale jestem już przyzwyczajona, idzie Wielkanoc, a na Boże Narodzenie było całkiem, całkiem (rozchorowałam się dwa dni po), więc sam rozumiesz.
Wiem, że to trochę absurdalne, każdy może kliknąć, że jest dorosłym. Ale zakładam, że niektóre tematy poruszane na blogu, nie są odpowiednie dla nastolatków. A już na pewno nie dla tych młodszych. A już na pewno nie dla każdych:)