19 października 2022

47. "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów".

 Są wydarzenia w historii Polski i świata, które mnie interesują bardziej, niż inne. Jest ich trochę. Zabójstwo ostatniej carskiej rodziny także znajduje się na tej liście. Jako późna nastolatka natknęłam się na książkę Petera Kurtha "Anastazja" i od tamtej pory czytam wszystko, co mi wpadnie w rękę, na ten temat. Książka Kurtha jest bardzo dobra. Zważywszy, że pisał ją w czasach przedinternetowych, należy naprawdę podziwiać research. Niestety, książka ma jedną wadę. Kurth znał osobiście Annę Anderson i wierzył bez zastrzeżeń, że jest ona wielką księżną, ocalałą z rzezi w domu Ipatiewa. Mimo, że byłam bardzo młoda, nie dałam się przekonać. Nie było moim zdaniem możliwości, aby ktoś przeżył tę okropną noc.
I miałam rację. Kurth, już w dopisku, triumfował, że znaleziono szczątki carskiej rodziny i służących, którzy zginęli razem z nimi, ale nie ma wśród nich ani ciała Anastazji, ani Aleksego. Cóż, później okazało się, że nie ma szczątków Marii i Aleksego, ale i one się odnalazły. 
Nie jestem zwolenniczką kary śmierci, ale cara postawiłabym pod sąd wojenny. Nie przekonuje mnie wizja dobrego człowieka, ale słabego cara. "Dobry człowiek" zalazł za skórę nie tylko swojemu narodowi, ale (dla mnie) przede wszystkim nam, Polakom. Dziadek męża walczył na wojnie rosyjsko-japońskiej, cudem ocalał, cudem wrócił. I dobrze, że wrócił, bo po pięćdziesiątce miał jeszcze troje dzieci, w tym naszego Tatę, gdyby nie wrócił, nie byłoby męża:)
Tym niemniej, inaczej przedstawia się sprawa z dziećmi cara. Wymordować pięcioro młodych ludzi od 23 do 13 roku życia, za to, że miały nieszczęście urodzić się w carskiej rodzinie, to już dla mnie niezrozumiałe.
Helen Rappapor, autorka "Czterech sióstr" wykonała ogromną pracę. Dotarła do mało znanych źródeł, odnalazła wiele prawie nieznanych zdjęć carskiej rodziny. Dogrzebała się do wspomnień, które mało kto słyszał/czytał. 
W efekcie powstała dobra książka. Autorka kreśli wiarygodne portrety psychologiczne, wbrew tytułowi nie ogranicza się do pisania o OTMA (zbiorowy pseudonim carskich córek: Olgi, Tatiany, Marii i Anastazji), pisze dużo o carewiczu, carze, carycy.
Jej zamiarem było pokazanie czterech dziewcząt nie jako OTMA, ale jako Olgę, Tatianę, Marię i Anastazję. Każda miała inny charakter, każda miała osobowość. To się autorce udało w 70%. Sądzę, że to i tak dużo.
Od dawna zastanawiałam się, dlaczego Mikołaj II i Aleksandra, nie wydali za mąż przynajmniej najstarszych swoich córek. W chwili śmierci, Olga miała prawie 23 lata, zaś Tatiana ukończone niedawno 21. W tamtym czasie był to wiek, w którym panny mogły i chyba w niektórych kręgach powinny, być mężatkami. Ba, nawet 19-letnia Maria mogłaby nią być, zwłaszcza, że miała konkurenta na serio. Oświadczył się o nią późniejszy lord Mountbatten, słynny "wujek Dicky", ukochany krewny księcia Edynburga, Filipa oraz dzisiejszego króla Karola III.
Car odrzucił jego oświadczyny, twierdząc, że Maria (wtedy dobiegająca osiemnastych urodzin) jest jeszcze dzieckiem. W rodzinie carskiej pełnoletność osiągano w wieku lat 16. Wiem, dziś to brzmi źle, ale wtedy tak było. Mountbatten miał do końca życia mały portrecik Marii, stał zawsze na kominku. Nigdy nie zapomniał swojej pierwszej miłości.
Powodów, dla których carewny były nadal pannami, jest kilka.
Po pierwsze car i caryca nie chcieli wydawać córek wbrew ich woli. Sami zawarli małżeństwo z miłości, a Alix Heska (późniejsza Aleksandra Fiodorowna) nie była odpowiednią żoną dla cara, z powodu zbyt niskiego pochodzenia. Zanim przedostatni car, Aleksander III i jego żona Maria Fiodorowna przystali na ten mariaż, upłynęły lata.
Po drugie, carewicz, naturalny następca Mikołaja II, był śmiertelnie chory. Wówczas hemofilia była nieuleczalna, większość jej ofiar nie przekroczyła 13-14 lat. Car myślał o wydaniu Olgi za swego kuzyna i przybranego syna, Dymitra Pawłowicza i uczynieniu z nich carskiej pary. Niestety, Dymitr nie przypadł Oldze do gustu, a potem całkowicie pogrążył się w oczach Mikołaja, a zwłaszcza Aleksandry, biorąc udział w zamachu na Rasputina.
Po trzecie car całkiem poważnie liczył się z zamachem. Postępująca choroba Aleksandry (nie wiadomo dzisiaj, jaka. Ona sama leczyła się na serce i narzucała swoją "diagnozę" lekarzom, ale głównym powodem jej stanu zdrowia był chyba ischias oraz od dziecka dokuczająca jej rwa kulszowa) sprawiła, że car chciał uczynić Olgę regentką, gdyby Aleksy musiał nagle stać się carem. Pod koniec jego panowania, w czasie Wielkiej Wojny, psychika Olgi była w tak złym stanie, że car zaczął myśleć o Tatianie jako regentce. Tatiana była niewątpliwie najbardziej poważna, najbardziej silna psychicznie i najmniej podatna na stres z całego rodzeństwa. Była też najładniejsza z sióstr.
Po czwarte liczące się w Europie rodziny nie bardzo chciały wiązać się mariażem z niestabilną, zagrożoną rewolucją Rosją. Wprawdzie król i królowa Rumunii byli zachwyceni ewentualnym związkiem swojego syna z Olgą, ale też byli oni odosobnieni w tym zachwycie, a syn króla nie wpadł w oko carewnie. Obie matki, caryca i królowa, zgodnie stwierdziły, że dzieci zmuszać nie wolno i na tym się skończyło. Sama Olga czuła się Rosjanką, była Rosjanką i przyszłość wiązała z Rosją. 
Córki carskie podkochiwały się (szczególnie najstarsza) w carskich oficerach, o których nawet nie powinny były myśleć. Caryca pozwalała im jednak na takie (niestosowne, zdaniem ówczesnej socjety) flirty, nie pozwalając jednocześnie bywać u arystokracji, na balach i innych wydarzeniach towarzyskich.
Rappapor kreśli wyraźny obraz upadku Romanowych, pokazuje, jak to się stało, że najbogatsze imperium, liczące 1/6 świata rozpadło się, jak domek z kart,
Mogłabym tak jeszcze długo, ale kto to będzie czytał:)
W każdym razie - kto się interesuje tym zagadnieniem, powinien sięgnąć po "Cztery siostry". Oczywiście pewna sympatia autorki do cara dla mnie jest lekko niestrawna. Ale ja jestem Polką.
8/10 
Zdecydowanie.

24 komentarze:

  1. Już się bałam, że przestałaś pisać, a ja lubię to miejsce. Jeśli chodzi o Romanowów, to obejrzałam film z Ingrid Bergman i bajkę o podobnej treści z dziewczynkami i na tym koniec. Ten film to też bajka - przecież Anastazja nie mogła się uratować. Ale powiem ci, że jestem zaskoczona, z jakim zainteresowaniem przeczytałam Twój wpis, choć nie sądze, żebym szukała książek, chociaż... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bajka jest ewidentnie wzorowana na filmie:) Film zresztą warto obejrzeć dla Ingrid Bergman i Yula Brynnera, ale treści historycznych tam nie ma. Dziękuję za miłe słowa:) Dawno, dawno temu (a jakże) oglądałam film, a właściwie miniserial: "Anastazja. Tajemnica Anny". On był ewidentnie wzorowany na pierwszej części książki Kurtha, więc historycznie był o całe niebo lepszy od filmu z Bergman. Nie mogę go nigdzie znaleźć, a chętnie obejrzałabym jeszcze. Tylko ta produkcja ewidentnie staje po stronie Anny Anderson, choć delikatnie, bez walenia cepem: "Tak, to wielka księżna i nie masz prawa myśleć inaczej".

      Usuń
  2. To prawda, że Amerykanie (uogólniając, oczywiście) mają wielki sentyment do cara Mikołaja. Sprawę Anny Anderson znam pobieźnie, to zdaje się była polska robotnica, Szankowska, tak? Chociaż to trochę dziwne, że prosta robotnica potrafiła nabrać ludzi znających carską rodzinę, bo przecież wielu jej uwierzyło. A książkę przeczytam, skoro polecasz. To jednak ciekawa historia, choć my nie mamy prawa jakoś szczególnie kochać cara :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I z tą polską robotnicą (Franciszką Szanckowską vel Szankowską) mam największy problem, powiem szczerze. Jakim cudem polska robotnica, więc osoba raczej niewykształcona i nie nauczona manier, zachowywała się tak, że nawet wielka księżna Olga Aleksandrowna, ulubiona ciotka carewien, która bardzo Anastazję kochała, dała się "nabrać" i po cichu (głośno jej zabroniono) do końca życia wierzyła, że to jej bratanica? Jakim cudem polska robotnica wiedziała, że w czasie wojny, brat jej matki, książę heski Ernest przyjechal do Rosji? (To było bardzo starannie ukrywane przez lata, przecież w czasie Wielkiej Wojny Niemcy i Rosja stanęły po przeciwnej stronie barykady. Przez dziesięcilecia wiedziało o tym pięć osób na krzyż, a wiedziałaby polska robotnica? Wiedziałaby o słowach, które wtedy padły, Ernest popatrzył na carycę, swoją siostrę i powiedział: "To już nie jest <>". ("Sunny" przezwisko "słoneczne"j Alix z dzieciństwa i wczesnej młodości). Jakim cudem polska robotnica miała nienaganne maniery, wiedziała, jak się zachować, kiedy meldowali jej się byli rosyjscy żołnierze, znała dobrze prawosławne ceremonie, znała język angielski i niemiecki na poziomie przynajmniej zadowalającym. Rodzina Szanckowskich nie była prawosławna. Takich rzeczy nie sposób wiedzieć, nie będąc blisko dworu. Rozpoznawała też osoby z otoczenia Anastazji, które ją odwiedzały. Wiem, że DNA jest rozstrzygające, ale mimo to, nie bardzo wierzę w polską robotnicę i tym bardziej chciałabym się dowiedzieć, kim była Anna Anderson.

      Usuń
    2. Uuuu, aż tak? Nieźle. Też się zastanawiałam jak robotnica mogła udawać przekonująco wielką księżnę, ale nie wiedziałam, że znała carskie tajemnice. Jak tak, to już w ogóle robi się ciekawie.

      Usuń
    3. Bardzo ciekawie. Generalnie to jest tak: "DNA locuta, causa finita", ale coś mi tutaj z tym DNA nie pasuje. Oczywiście, można pobawić się w teorie spiskowe z podrzuceniem nie tego DNA, ale bądźmy poważni. Wiem, że Anna Anderson nie była Anastazją, ale kim była, nie wiem;)

      Usuń
  3. Gdy dziś patrzy się na to, dlaczego po monarchii nie dało się z Rosją niczego zrobić, wydaje się, że zawinił brak długofalowego rozwoju w kierunku demokracji. Francji upadek monarchii nie zaszkodził (od razu odpaliła obywatelskość), monarchia brytyjska ocalała dzięki temu, że pozwalała na rozwój parlamentaryzmu, w Rosji natomiast do późna przetrwał feudalizm i prymat rodziny nad jednostką. W efekcie po monarchii nie nastąpiła demokracja (choć tak ją nazywano), ale rządy kolejnych kacyków. To zjawisko można też uchwycić czytając o losach Puszczy Białowieskiej w książce Simony Kossak. Nawet, gdy któryś car rozwinął się wyżej etycznie i przyszło mu do głowy, żeby puszczy nie ciąć, nie był w stanie ludowi wytłumaczyć, żeby jego a przede wszystkim sami siebie nie okradali. Trzymani w ciemnocie ludzie myśleli tylko o rodzinie i chwili obecnej. Przyszłość i dobro wspólne dla nich nie istniało. Wielu zostało tak do dzisiaj, także na terenach dawnych zaborów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniała diagnoza, całkowicie się zgadzam. Już dziadek Mikołaja II, Aleksander II widział, że monarchia absolutna, to przeżytek. Wraz ze swoimi najbardziej zaufanymi pracownikami i przyjaciółmi napisał projekt konstytucji. I może by coś by się udało zrobić, gdyby nie jego syn i następca, Aleksander III. Jak wiadomo, Aleksander II zginął w zamachu i miał przy sobie projekt konstytucji. Kiedy jego ciało przywieziono do pałacu, syn znalazł ten projekt i wrzucił do kominka. I to by było na tyle. Aleksander III rządził mocną ręką, miał charyzmę, a nie miał miękkiego serca i to się ludowi podobało. Mikołaj II zaś był chwiejny, podatny na wpływ żony, która była labilna emocjonalnie w najwyższym stopniu i obsesyjnie wierzyła, że Bóg dał władzę jej mężowi i nie wolno się nią dzielić z nikim. Do tego aż do 1905 roku, car był też pod przemożnym wpływem swojego stryja, wielkiego księcia Sergiusza Aleksandrowicza, który był gorącym zwolennikiem władzy absolutnej. W 1905 został zamordowany, a jego żona, wielka księżna Elżbieta (Elli) nie mogła zrozumieć, jak można było zamordować takiego dobrego człowieka. Elli była siostrą carycy. Mikołaj II miotał się, jak ryba w sieci, to zezwolił na Dumę, mającą zresztą bardzo mgliste uprawnienia, to znów ją rozwiązał, później znowu zwołał, dał więcej uprawnień, ale już było za późno. Popieram Twoją diagnozę: monarchia absolutna nawet w tak zacofanym kraju to był na początku XX wieku straszny anachronizm. To się nie mogło udać i nie udało się. Nie pałam sympatią do caratu, ale do następców pałam jeszcze mniej. Co ciekawe, dużo osób radziło carowi, żeby dał większe uprawnienia Dumie, żeby zmienił przepisy, bo mógł wszystko. Ale te rady nie podobały się Aleksandrze Fiodorownie i Rasputinowi. Los Rosji był przesądzony najpóźniej w chwili śmierci Aleksandra III.

      Usuń
  4. To jeden z ciekawszych postów ever. Naprawdę fajnie mi się go przeczytało, kiedy czekałem i nadal czekam na klienta. Mnie ta sprawa tak w ogóle nie interesuje, ale ten wpis jest taki ciekawy, że może się zainteresuję. Bardzo fajnie napisałaś. Niezalogowany W. (z tel)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytałem jeszcze raz post i odpowiedzi na komentarze. więcej zrozumiałem. W głowie mi sie nie mieści, żeby polska robotnica znała takie tajemnice. Coś tu serio nie gra...... Ale dziękuję za linki, które dałaś Ali :) Nie zorientowałem sie, że jest nowy odcinek u Kompulika i do tego o Wyspie Dębów, mnie to interesuje akurat ;)

      Usuń
    2. Mnie Wyspa Dębów raczej nie pociąga, nigdy nie chciałam odkryć żadnego skarbu (poza tym, który mój dziadek ze strony matki zakopał przed wojną w sadzie - nie udało się. Ten "skarb" to były srebra stołowe i porcelana, może jakieś pieniądze, ale nasz) ale lubię słuchać Kompulika i przedarłam się przez te dziewięć godzin na raty:)

      Usuń
    3. I co sądzisz o tej sprawie? w

      Usuń
    4. Sądzę, że żadnego skarbu tam nigdy nie było. Ewentualnie, że jakiś był (niekoniecznie imponując) ale został zabrany przed 1795 r. bo mnie trochę zastanawiają te warstwy, platformy i włókna kokosowe, ewidentne dzieła człowieka.

      Usuń
  5. jej, jak to fajnie napisalas, na prawde masz wiedze na ten temat. ja sie ta sprawa nigdy nie interesowalam, ale poszukam tej anastazji. zrobilam sie ciekawa, jak udowadniano, ze anna anderson to krolewna anastazja. i fajnie, ze piszesz.
    maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie udowodniono, ale faktem jest, że sąd nie orzekł, iż Anna Anderson NIE JEST Anastazją, tylko, że nie potrafiła tego udowodnić. Zresztą ona całe lata składała pozwy, tych procesów było kilka. Cieszę się, że Ci się podobało.

      Usuń
  6. Przeczytałam Twój post już wczoraj, a raczej dzisiaj:) Przeczytałam kilka razy i przeczytałam książkę. Powinnaś zachęcać do czytania, publikować więcej recenzji. Przeczytałam i zamierzam przeczytać wszystko, co mi wpadnie w ręce, choć ze spraw rosyjskich bardziej mnie interesuje wyprawa Diatłowa, a ze spraw tajemniczych - słynna Wyspa Dębów:) Pisz jednak więcej takich postów, proszę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diatłowcy - tak, Wyspa Dębów - nie:) Może nie znasz, więc podrzucam: Wyspa Dębów: https://www.youtube.com/watch?v=MaaGNHAxj20, Diatłowcy: https://www.youtube.com/watch?v=_x9Knvr7WUc oraz https://www.youtube.com/watch?v=b3zBQyUYN-8

      Usuń
    2. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję, będę miała czego słuchać na tym łożu boleści ;)

      Usuń
    3. Słuchaj na zdrowie:) Dosłownie:) Serdeczności.

      Usuń
  7. Przeciwna jestem karze śmierci; bez względu na to, czy dotyczy to carów [odsunąć od władzy] czy kogokolwiek, ale... są wyjątki od reguły, dla bestii w ludzkim ciele. .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem przeciwniczką kary śmierci. Niemniej, jeśli już, to nie w ten sposób, lecz po sprawiedliwym, jawnym procesie, w wypadku cara przed sądem wojskowym. Dla nas, Polaków, ten niewątpliwie dobry mąż i ojciec był krwawym oprawcą. Wierzę, że nie chciał. Ale był. I dla swojego ludu rosyjskiego też nim był i też pewnie bezwiednie. On po prostu nie miał pojęcia, co się u niego w kraju dzieje. A to jest niedopuszczalne.

      Usuń
  8. Nie zwróciłam uwagi, że komentarz opublikował się jako Anonim;
    a to ja Aisab/Basia pisałam powyżej :)

    OdpowiedzUsuń