Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, byłam przerażona. Nawet nie tym, że Polska będzie następna, bo tylko w chwilach potężnego spadku nastroju obawiałam się tego. Kiedy bowiem myślałam w miarę spokojnie zdawałam sobie sprawę z tego, że jesteśmy w NATO i że napad na nas byłby napadem na NATO, a na to (nomen omen) Putin się (jeszcze?) nie odważy.
Czytałam wszystkie doniesienia z frontu, płakałam, modliłam się, przesyłałam pieniądze.
Chociaż nie lubię Ukrainy. Nie lubię za Wołyń (szeroko pojęty).
Rosji jednak nie lubię znacznie bardziej. Za całokształt z Katyniem i Obławą Augustowską na czele. To było, jest i pewnie zawsze będzie więzienie narodów.
I, co najważniejsze, to Rosja jest agresorem, Ukraina prowadzi wojnę sprawiedliwą. (Tak, ja uznaję to pojęcie.)
Przeżywałam wszystko strasznie. Z racji choroby nie byłam w stanie zapewnić komfortu psychicznego uchodźcom, moja pomoc była i jest finansowa i modlitewna.
Pierwszy był mąż. Zaproponował, żebym sobie posłuchała jakiegoś audiobooka, albo film obejrzała i wylazła z okopów.
Później było Dziecko, które (jeszcze później) nakręciło taką dramę wokół swojego licencjatu, że zapomniałam, jak się nazywam, a co dopiero o czymś innym.
Między zabronieniem a dramą w akcję wyciągania mnie z okopów włączyli się psychiatra panią kardiolog. Upiornie zgodni.
I w końcu uległam. Ba, zrobiłam znacznie więcej. Powyrzucałam z zakładek wszystkie portale informacyjne. Wchodzę tam zwykle przez przypadek i na mgnienie oka. Chyba, że w działy historyczne, to tak, wchodzę często. Codziennie prawie.
W ciągu tego czasu zostałam rencistką. Trochę przez tę wojnę też.
Ale dobrze mi (bardzo mi dobrze) bez wiedzy na temat, co się dzieje. (Jeszcze rok temu bym w to nie uwierzyła).
Nadal się modlę i nadal wspieram finansowo.
Ale - przyzwyczaiłam się do wojny, co gorsza, nie dostrzegam jej, nie interesuje mnie. Nie jest moją wojną.
I to uważam za potworne. Wymyślam sobie od nieludzi, bo jak, JAK można przyzwyczaić się do wojny? Toż to faktycznie trzeba nie być człowiekiem...
PS. Tylko nie piszcie mi, że nie można być cały czas na wysokich obrotach. Wiem, że nie można. Ale między "niebyciem" na tych obrotach, a całkowitym odcięciem się od piekła za najbliższą granicą jest cały wachlarz reakcji i zachowań.
A ja go nie chcę dostrzec.
Wybacz, ale co innego napisać? Nawet w czasie II wojny w Polsce, gdzie było najgorzej, ludzie pobierali się i mieli dzieci. Przyzwyczaili się do życia z godziną policyjną, łapankami, aresztowaniami bez powodu, więzieniem, katowniami i śmiercią dyszącą im nad karkiem. Ba, nawet więźniowie w kacetach się jakoś tam przyzwyczajali do tego piekła.
OdpowiedzUsuńNie robiłabym dramy z tego, że wrażliwa dziewczyna, niebędąca okazem zdrowia "przyzwyczaiła się" do wojny nie tylko poza granicą jej kraju, ale też poza granicą jej "świata", poza UE i poza NATO. Trzymaj się, nie robisz niczego złego. Gdybyś padła na serce albo wylądowała w ciężkim stanie w psychiatrycznym szpitalu to by coś pomogło Ukrainie? Sama widzisz.
Masz rację. Nie pomogłabym. Ale z jednej strony mam wrażenie, że robię o wiele za mało, z drugiej - że autentycznie oszaleję, jeśli nadal będę śledziła wszystko, co się tam dzieje. To strasznie skomplikowane, nawet nie umiem tego uczucia tak naprawdę zwerbalizować.
UsuńKochanie, szukasz problemów tam, gdzie ich nie ma:) Wiem - ten typ tak ma:)
UsuńOby tak było:)
UsuńTeż nie lubię Ukrainy i też ich wspieram. Ty nie odcięłaś się, pomagasz, modlisz się co byś jeszcze chciała? Z karabinem tam pojechać? Nie przyjmą Cię.
OdpowiedzUsuńOwszem napisze, że organizm ludzki nie może ciągle pracować na pełnych obrotach czy to psychicznie czy fizycznie. Zawsze padnie. A ratunkiem psychiki jest właśnie przywyczajanie się. Tak było w czasie wojen, powstań, rozbiorów, na całym świecie ludzie się przywyczajają żeby nie zwariować. Nie masz powodu do robienia sobie wyrzutów. K
Wiem, że - przynajmniej teoretycznie - nie mam. Oczywiście, że nie pójdę walczyć za Ukrainę, nawet za Polskę nie pójdę (mogę walczyć w podziemiu), ale czynna walka to już nie dla mnie. Może w ogóle nie dla mnie. Masz rację (Ty i Ewa), że organizm broni się przed mnóstwem bodźców i przyzwyczaja się (odcina). A jednak w moim odczuciu, to że się odcięłam jest trochę nieludzkie...
UsuńA ja Ci się wcale nie dziwię, bo ja mam dość. Wszędzie tylko Ukraina i Ukraina.Ostatnio gdzieś przeczytałem, że PiS musi wygrać bo inaczej... Ukraina nie będzie miała odpowiedniej pomocy. Serio? Tak chcą zachęcać do głosowania na PiS? To ja gratuluję. Jeden minister uważa się i cały rząd za sługi ukraińskie, nasz prezydent, mój prezydent kiedyś coś pierniczył że Ukraina dostaje od nas wszystko co chce... Ludzie. Ja nie mówię żeby nie pomagać trzeba Putinowi łeb urwać przy samym tyłku, ale po pierwsze primo na to się jakoś nie zanosi, po drugie primo cały zachód wstrzymał się ze wszystkim i czeka. Jak czekał w 39. Mnie tam nawet żal Ukrów, jeszcze bardziej chciałbym żeby ta pieprzona rosja wreszcie wypadła z gry na wieki wieków amen. Ale uważam że przesadzamy. Wczoraj premier błysnął jakąś krytyką Węgier coś marudził, że to jakiś koniec że drogi nam się rozchodzą. No sorry memory, ale Węgrzy zawsze byli nam życzliwi a Ukry nas mordowały. Jak się ta cholerna wojna wreszcie skończy to się okaże, że Niemcy odbudują Ukrainę za nasze pieniądze a my zostaniemy goli, weseli i mocno zdziwieni, że nie mamy żadnego wsparcia w Europie. Dobrze robisz, odetnij się i koniec.
OdpowiedzUsuńNie znam się na polityce, nie lubię polityki. Też mnie trochę uwierają pewne czyny, czy słowa polityków PiS. I w sumie (nie znam tej wypowiedzi premiera) zrywanie z Węgrami to trochę foch obrażonej nastolatki. Tak, Ukraińcy nas mordowali, Węgrzy walczyli z nami ramię w ramię. Tak, Węgry w czasie II wojny stanęli po niewłaściwej stronie, ale Ukraina też.
UsuńAle dziś to Ukraina walczy, a wszyscy w sumie patrzą. Ja bym chciała jak najlepiej dla Polski i Ukrainy. Ale jeśli nie da się dla obu, to się nie da. Chyba wszyscy wiemy, co w takim razie.
Polityka to jedna urwa i też się jej brzydzę. No i właśnie sama widzisz. I Węgrzy i Ukry korabowali z niemcami aż się kurzyło ale to nie Węgrzy nas mordowali. Zobaczysz, że zostaniemy z ręką w nocniku i ciężko zdziwieni, że rozwaliliśmy Grupę Wyszechradzką, i inne cenne inicjatywy bo Orbanowi bardziej zależy na Węgrzech niż na Ukrainie. Cud nad cuda.
UsuńNie przejmuj się tak bardzo ja muszę pokrakać. Mam to po panu ojcu. On kracze dokładnie w ten sam deseń tylko jeszcze głośniej. W
Viktor Orbán jest Węgrem, więc, parafrazując, ma obowiązki węgierskie. Ja go nie zamierzam krytykować. Dba o swój naród.
UsuńNie nazywaj Ukraińców "Ukrami", to pogardliwa nazwa, coś w rodzaju "Polaczki".
W., niegłupio piszesz:)
Usuń@Liv, no sama widzisz. Orban jest Węgrem to ma obowiązki węgierskie a Duda jest Polakiem to ma ukraińskie. Jakaś paranoja. Nie zamierzam obrażać Ukraińców, to wygodny skrót, 2 sylaby to OK, ale 4 to przesada.
Usuń@ALI dzięki i widzę, że się zgadzamy.
Usuń@W Może się jednak postaraj. Ja wiem, że niektóre słowa naszych decydentów są niezręczne, ale to jednak wyjątkowa sytuacja.
UsuńAle czego Ty tak naprawdę od siebie oczekujesz, Liv? Czy chcesz wstąpić do armii ukraińskiej? Zła wiadomość: nie masz szans. A skoro modlisz się i pomagasz materialnie, a dachu nad głową nie jesteś w stanie zapewnić (fakt, nie jesteś. Salon masz zabójczy, ale to on między innymi powoduje, że Twój dom jest wybitnie jednorodzinny) to naprawdę przestań się biczować. Ja już też dałam sobie spokój z wiadomościami z frontu. Chociaż ja to zła jestem na tzw. "zachód". Niemieckie cyrki z przekazaniem kilku karetek są żenujące i trochę się dziwię, że Ukraina na to idzie. Od nas ma pomocy bardzo dużo (wielu osób, w tym ja i mąż uważamy już teraz, że wręcz za dużo) i cicho. Niby niech nie wie prawa ręka, co czyni lewa, ale w polityce to już niekoniecznie tak działa. I cały tenże zachód stoi i patrzy jak na Polskę w 39. Nie wierzę, że ta wojna musi się tak ciągnąć, na pewno są procedury, które spowodowałyby jej zakończenie krótko po rozpoczęciu. Ale cóż, widać nikomu bardzo nie zależy, za to Polsce (za) bardzo.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że Europa robi za mało. Polska zaś (za?) dużo. I też nie wierzę, że to musi tak długo trwać. I w ogóle nie rozumiem, jakim prawem Niemcy mają w ogóle coś jeszcze do powiedzenia, a najwyraźniej mają i to za dużo. Czytałam o tych karetkach, także mocno się zdziwiłam zgodą Ukrainy na ten autentyczny cyrk. Jak dla mnie Rosja i Niemcy to państwa najdoskonalej zbędne na świecie. Ale zdaje się, że wygłaszam europejską herezję.
UsuńMoże i herezja, ale w takim razie jesteśmy w tej samej sekcie;)
UsuńWiem:) I nie my jedne:)
UsuńBo ile można. Przyzwyczaiłas się bo się wszyscy przyzwyczailismy. Nie do takich rzeczy polacy się przyzwyczajali. To nie jest nasza wojna, ale nie wszyscy o tym pamiętają.
OdpowiedzUsuńMaja
W jakimś sensie to jest nasza wojna. Lepiej mieć Rosjan na linii Bugu, niż na linii Wisły. Wiem, że jesteśmy w NATO, więc z nami nie tak łatwo, przez co Putin pewnie ma wylew za wylewem i zawał za zawałem. Ale zawsze - im dalej od naszych granic, tym lepiej.
Usuń